poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 7

                               **Perspektywa Jai'a**

Od dłuższego czasu stoję wraz z moim bratem i jego dziewczyną. Szczerze mówiąc, nie wiem co ich łączy. W przeciwieństwie do mnie i Ariany  z pewnością jakieś uczucie. Skoro jesteśmy już przy Arianie. Pewnie zastanawiacie się co robi, otóż spędza czas z nowym pracownikiem. A ja? Stoję i przysłuchuję się o czym rozmawiają moi przyjaciele. A tak całkiem serio, to w ogóle ich nie słucham. Wolałbym posłuchać czyjąś inną rozmowę, tak mówię tu o Ari i Beau. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosny czy coś. Po prostu jestem ciekawy, jakimi tanimi tekstami ją wyrywa. Wydaję mi się,że on nie ma u niej szans. Od kąt ją znam, czyli od naprawdę długiego czasu, nigdy nie miała chłopaka. Z tego co wiem i z tego co zauważyłem, jest albo udaję niedostępną. A Beau? Wygląda na psa na baby. Wiem, że nie powinienem oceniać ludzi po wyglądzie, ale mam takie przeczucie, że on jest mężczyzną który traktuję kobiety jak zabawki. Ale nawet jeżeli bym coś powiedział córce mojego szefa, wsadziłaby sobie moje zdanie w dupę. Czemu tak myślę? Chociażby dlatego, że Ariana za mną nie przepada. Nigdy za mną nie przepadała. Jeszcze ten pocałunek wszystko zepsuł. Czemu ją pocałowałem? W sumie, sam nie wiem. Może dlatego, że działa na faceta jak magnez, może dlatego, że jest seksowna, chamska ale też niewinna. Gdyby chciała, mogłaby owinąć sobie każdego faceta wokół jednego palca. Wiem, że to był błąd z mojej strony ale szczerze mówiąc nie żałuję. Wiem, że teraz ma mnie za dupka, ale co miałem jej odpowiedzieć? Ten pocałunek, był nieplanowany. Naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłem. Zrobiłem, a potem pomyślałem. Brawo ja.  Pewnie teraz myślicie, że mi się podoba. Otóż nie, chyba nie. Ariana nie jest partią dla mnie, ani ja dla niej.

-A Ty co taki zamyślony? -padło krótkie pytanie ze strony mojego bliźniaka. 

-Jestem zmęczony, idę się przewietrzyć -powiedziałem, kątem oka patrząc w stronę Ariany i Brooks'a. Wolnym krokiem ruszyłem w  stronę pustego balkonu. Lekko, przymykając za sobą drzwi. Wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę papierosów, od razu zapalając jednego. Odwrócony  tyłem, usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi. Powoli odwróciłem się i ujrzałem Luke'ya. Chłopak podszedł bliżej i przyglądał mi się, jakby nie widział mnie co najmniej kilka miesięcy. 

-Co jest? -zapytałem 

-Mnie się pytasz? Jakiś koleś przymila się do dziewczyny, którą chciałbyś mieć przy sobie. I na dodatek Ty nic nie robisz, tylko patrzysz jak ją tracisz. 

-Nic do niej nie czuję, jeżeli wierzysz, ze jest inaczej, to się grubo mylisz. 

-Jasne -parsknął, po czym kontynuował -Próbujesz okłamać mnie czy siebie? Myślisz, że tego nie widać? Mnie nie oszukasz, znam Cię zbyt dobrze. Gdyby Ci na niej nie zależało, nie martwiłbyś się o nią, nie pocałowałbyś jej - spojrzałem na niego, zrobił zwycięską minę. 

-Pierdolisz głupoty, nie obchodzi mnie ona, a tym bardziej z kim się spotyka -odpowiedziałem wzruszając ramionami

-Nie pierdolę, problem tkwi w Tobie, nie dostrzegasz tego co do niej czujesz. Z nią jest tak samo. 

-Jak można kochać osobę o której się nic nie wie? Sam sobie na to odpowiedz -powiedziałem mrużąc lekko oczy. 

-Nie powiedziałem, że ją kochasz, tylko, że darzycie siebie jakimś uczuciem. 

-Ta, uczuciem nienawiści -powiedziałem,  a brat pokręcił głową

-Kiedyś zrozumiesz -stwierdził i wyszedł, a ja wypuściłem dym i odetchnąłem głęboko

Po chwili zgasiłem resztę papierosa i wróciłem do środka, zamykając drzwi. Cóż jest, 19. Dopiero. Co dziwne, jestem cholernie zmęczony i padam. Zauważyłem, że  rodzice Ariany już musieli pojechać, co oznaczało jedno- muszę odwieść ją do domu. Skorzystałem z okazji, gdy nie było Brooks'a obok niej. Dziewczyna spojrzała na mnie z dość dziwną miną, jednak wciąż na jej twarzy pozostał uśmiech. Dość rzadko gościł na jej twarzy, przynajmniej w moim towarzystwie.

-Paliłeś? -zapytała zdziwiona i nagle jej mina zrzedła. 

-Co w tym dziwnego? -zapytałem mrużąc jedno oko

-Niby nic, ale nie powiedziałabym, że palisz

-Cóż, a ja, że jesteś zdolna do upicia się. Patrz, co za niespodzianka.

-Chociaż dzisiaj oszczędź swoich chamskich tekstów -odpowiedziała i spojrzała na mnie z wyrzutem. 

-Ty też się postaraj. Mniejsza, muszę Cię odwieść do domu -powiedziałem

-A moi rodzice gdzie są?

-Pojechali dość dawno -stwierdziłem, lekko wzruszając ramionami. 

-Kiedy chcesz jechać? -zapytała patrząc na mnie z dołu.

-Teraz -powiedziałem jej krótko, na co tylko skinęła głową. 

-Poczekaj tylko chwilkę -powiedziała i podeszła do kogo? Do Beau. Powiedziała coś do niego z ogromnym uśmiechem, na co oboje się zaśmiali. Po chwili Ariana stanęła na palcach i dała mu buziaka w policzek, a ten od razu się uśmiechnął, chwycił jej dłoń i zostawił na niej pocałunek. A więc na to w dzisiejszych czasach kobiety się łapią. Nie przepadam za tym kolesiem.  Gdy Ariana zaczęła iść w moją stronę szła tak jak zawsze- poruszając lekko biodrami. Brooks skorzystał z okazji i patrzył na jej tyłek. Na jego miejscu nie napalałbym się na córkę szefa. No ale, jego sprawa, nie moja. Ja się w to nie mieszam. 

-Możemy jechać -powiedziała i zaczęła iść w stronę drzwi. Szybko dotrzymałem jej kroku. Powoli podszedłem do samochodu i otworzyłem jej drzwi, powiedziała krótkie dziękuję i wsiadła do środka.

-Jak Ci minął wieczór -zapytała opierając głowę o szybę auta. Jest przerażająco miła, co się stało

-Kolacja jak kolacja. Nic nadzwyczajnego -odpowiedziałem, na co skinęła głową i przymknęła oczy. Czasami wygląda naprawdę niewinnie, ale gdy coś powie od razu zmienia się zdanie. Gdy miałem piętnaście lat, byłem w niej zakochany, nie wiedział o tym nikt. Do tej pory nikt o tym nie wie. I dobrze.  Pewnie teraz każdy się zastanawia, dlaczego odpuściłem. Ponieważ nawet o nią nie walczyłem, zawsze wiedziałem, że jest nie do zdobycia. I miałem rację, więc na prawdę cieszę się, że zmądrzałem. Nie wiem po co w ogóle o tym wspominam. Od razu jak wrócę do domu to położę się spać,tak to wspaniały pomysł. Po chwili zorientowałem się, że stoimy w korku. I to nie małym, ale ogromny. Lepiej już być nie może.

 -No to trochę tu pobędziemy -stwierdziła lekko ziewając i wypinając do przodu klatkę piersiową, uwydatniając w ten sposób biust. Gdyby była moja, już dawno bylibyśmy na tyle mojego samochodu. Jai co się z tobą dzieje, nie możesz wyobrażać sobie seksu w samochodzie z kobietą którą znasz sześć lub siedem lat. Na serio potrzebuję drzemki..

Z moich rozmyśleń wyrwało mnie szturchnięcie Ariany.Otrząsnąłem się i spojrzałem na nią pytająco, na co przewróciła oczami.

-Wybacz, zamyśliłem się -powiedziałem poprawiając włosy.

-Taa, zdążyłam zauważyć -odparła

-Więc co mówiłaś?

-Pytałam, czy nie ma innej drogi, bo widzę, że zasypiasz 

-Nie ma, spokojnie dam radę, tylko niech ten korek się ruszy -odrzekłem i zacząłem lekko uderza opuszkami palców o kierownicę, co przykuło uwagę Ariany. 

-Trik nerwowy, czy co? -zapytała z nutką ironii w głosie, co zawsze idzie wyczuć, przynajmniej u niej. 

-A żebyś wiedziała -odparłem i spojrzałem na nią kątem oka. Jej wzrok był skupiony na wyświetlaczu telefonu. Nie jestem pewien co robiła, ale wydaję mnie się, że pisała sms'a. Albo do swojej przyjaciółki albo... Beau. Ta i ta opcja w sumie pasuję, ale która jest prawidłowa to nie wiem. 

-Słyszałam, że będziesz dzielić biuro z Beau 

-Och, doprawdy? -mówiłem już, że za nim nie przepadam? Jeżeli, tak to co. Mogę to mówić cały czas.

-Tak. Ty i ja mamy mu pomagać w założeniu tego hotelu -powiedziała z wzrokiem wciąż przykutym do telefonu.świetnie, to trójkącik jakiś czy coś? Lepiej już być nie może..

-O niczym innym nie marzyłem -powiedziałem unosząc ręce do góry udając szczęście. Ariana spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. 

Od ponad 10 minut nic nie powiedziała, ale to dobrze, bo nie chcę już słuchać ani o Brooks'ie, ani o niczym związanym z firmą. Chcę zapalić papierosa, iść spać.Cokolwiek, byle zapomnieć o tym idiotycznym dniu. Przynajmniej odpocznę jeszcze jeden dzień.   Jeden dzień spokoju.  Lepsze to niż nic, mam rację?  Po chwili byłem już pod domem mojego szefa, zaparkowałem idealnie przy wyjściu, czyli tam gdzie zazwyczaj. Dziewczyna odpięła pas, otworzyła drzwi, po czym odezwała się

-Dziękuję za podwiezienie i odwiezienie do domu, a i przepraszam za kłopot -odparła i wyszła z samochodu, zamykając za sobą drzwi

-To nie był kłopot, tylko przyjemność -powiedziałem pod nosem i odjechałem.

_____________________

Hejka miśki! Oto dość rozdział 7! Według mnie jest fatalny.. Wyraźcie swoją opinie w komentarzach! Może Wam się podoba? KOMENTUJCIE! :D

 Do napisania! :*

 

   6 komentarzy - następny rozdział!


 



 

 



6 komentarzy: