Obudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z łóżka, od razu zerkając na godzinę. Mam jeszcze dobrą godzinę na uszykowanie się do pracy. Sama jestem pod wrażeniem, że wstałam tak wcześnie. A mówiąc wcześnie mam namyśli - dziewiątą. Gdy otworzyłam drzwi, spostrzegłam moją przyjaciółkę - Taylor.
-Hej kochana! Szykuj się, idziemy na zakupy -krzyknęła podekscytowana, a ja pokręciłam głową.
-Taylor, kocham Cię, ale nie mogę iść z Tobą na zakupy -powiedziałam drapiąc się po głowie. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie zdziwiona.
-Co? Dlaczego? - zapytała i zamknęła drzwi za sobą.
-Emm, nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale ja idę do pracy -powiedziałam i skierowałam się do kuchni, a Taylor poszła za mną.
-Co? Ty idziesz do pracy? Komu udało się Ciebie namówić? Nie mów, że sama postanowiłaś w końcu iść do pracy, bo i tak Ci nie uwierzę. A więc? -zapytała i nalała sobie wody do szklanki po czym zaczęła pić.
-Jai -powiedziałam a Taylor zakrztusiła się przezroczystą substancją.
-Co?! Jakim cudem Jai namówił Cię do tego, abyś pracowała w firmie swojego ojca?!
-Posłuchaj. Ojciec, powiedział, że odblokuje karty, jeżeli będę u niego pracować. Na początku się nie zgodziłam, ale Jai powiedział, że nie mam być taka uparta, bo nigdy nie odzyskam tych kart, więc się zgodziłam -powiedziałam, wzruszając ramionami -A teraz, muszę się szykować, więc wybacz -powiedziałam i skierowałam się do pokoju.
-Idź się myć, a ja znajdę Ci coś do pracy -powiedziała, a ja ją posłuchałam, ponieważ Taylor na modzie zna się jak nikt inny.
Szybko bieliznę z szafy i popędziłam do łazienki. Mycie się zajęło mi jakieś dziesięć może piętnaście minut. Ubrałam bieliznę i zawołałam Taylor, żeby podała mi rzeczy. Ubrałam się najszybciej jak tylko potrafię. Stwierdzam, że malowanie się zajęło mi najwięcej czasu. Szybko uczesałam się w kitkę i wyszłam z łazienki.
-Taylor. Jesteś genialna. Ten strój jest genialny. -powiedziałam przytulając przyjaciółkę.
-Wiem -odpowiedziała i uśmiechnęła się -Chodź, masz dziesięć minut. Odwiozę Cię -powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Szybko zamknęłam drzwi, wkładając klucze do torebki. Po chwili siedziałam już w białym samochodzie przyjaciółki. Kilka sekund później ruszyliśmy.
-Dlaczego nie jesteś na uczelni? -zapytałam zapinając pasy.
-Mam tak jakby "dzień wolny" powiedziała wzruszając ramionami -Jesteśmy -powiedziała zatrzymując samochód -O której Cię odebrać?
-Zadzwonię - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Okay a i nie pozabijajcie się z Jai'em. A teraz leć bo masz pięć minut -powiedziała a ja szybko uciekłam w stronę drzwi wejściowych. W duchu tylko modliłam się, żeby Jai przyszedł do pracy później, ale znając moje szczęście pewnie będzie czekał w biurze z moim ojcem. Na prawdę nie chcę go dzisiaj spotkać, szczególnie po wczorajszej dość krępującej sytuacji, przynajmniej dla mnie. Pośpiesznie ruszyłam w stronę biura ojca.
-Hej Meredit, czy mój ojciec jest w biurze? -zapytałam sekretarki.
-Witam panno Gilles, tak, Pani ojciec czeka na Panią wraz z Panem Wood'em -powiedziała a ja przeklęłam pod nosem.
-Okay, dziękuję -powiedziałam i podeszłam pod drzwi lekko pukając. Usłyszałam ciche "Proszę" po czym weszłam do środka. Powiedziała tylko "Hej, tato, Jai", a ojciec uśmiechnął się i wstał.
-Och, Ariana! Wreszcie jesteś. Usiądź obok Jai'a -powiedział ojciec, a ja posłusznie usiadłam obok Jai'a -Pewni zastanawiasz się, co będziesz robić w biurze -powiedział a ja kiwnęłam głową -Zacznę od tego, że Twoje biuro, znajduję się obok Jai'a. Będziesz tylko chodziła na spotkania itp. Mam nadzieję, że sobie poradzisz -powiedział ojciec uśmiechając się -Jai zaprowadzi Cię do Twojego biura -powiedział ojciec, a my oboje wstaliśmy z swoich miejsc i ruszyliśmy do wyjścia. No zajebiście po prostu. Nie dość, że muszę tu pracować, to jeszcze na dodatek mam biuro obok Jai'a. Lepiej nie może już być.
-To jest Twoje biuro -powiedział Jai zatrzymując się przy drzwiach. Otworzyłam je a moim oczom ukazał się wielki piękny gabinet. Znajdowało się tam duże biurko a obok niego czarne skórzane krzesło. Nie daleko biurka była mała czarna sofa, a obok nie nie duży stolik a na nim kilka czasopism.
-Ale tu ładnie -powiedziałam i weszłam do środka. Miałam stąd niesamowite widoki, ponieważ naprzeciw wejście znajdowała się "szklana" ściana.
-Taa. Dzięki, że przekazałaś wczoraj tę kopertę Twojemu ojcu -powiedział i uśmiechnął się. A mnie oblał rumieniec. Ariana co się z Tobą dzieję. Ty nigdy się nie zawstydzasz! Ogarnij się dziewczyno - pomyślałam w duchu.
-Taa, nie ma sprawy - odpowiedziałam poprawiając swoją koszulkę, co sprawiło, że Jai zwrócił na mnie całą swoją uwagę po czym zrobił krok w moją stronę. A ja zrobiłam krok w tył, przez co zderzyłam się z biurkiem. Jai był przerażająco blisko mnie, co mnie trochę przeraziło i irytowało.
-Dzisiaj mamy spotkanie. Meredit Ci wszystko wyjaśni -powiedział i odszedł. Chwycił klamkę, gdy już miał zamiar wyjść, odwrócił się w moją stronę i tylko na mnie spojrzał, a po chwili już go nie było.
Pośpiesznie ruszyłam w stronę Meredit.
-Meredit, powiedz mi tylko, na jakie spotkanie mam iść z Jai'em? -zapytałam i uśmiechnęłam się uprzejmie. Sama nie wiem czy mogę to tak nazwać. Powiedziała bym prędzej, że uśmiechnęłam się nerwowo. Tak, to dobre określenie.
-Tak, jesteście umówieni na spotkanie z Panem Wayland'em, na trzecią po południu -powiedziała Meredit słabo się uśmiechając.
-A nie można jakoś tego odwołać czy coś? -zapytałam i oparłam się o biurko.
-Nie bardzo. Da Pani radę, zresztą będzie Pani towarzyszył Pan Wood, on Pani pomoże -powiedziała, sama nie wiem czy szczerze, czy powiedziała tak tylko żeby mnie pocieszyć.
-Taa, dzięki Meredit -powiedziałam wzdychając. Od razu poszłam w stronę biura. Usiadłam na krześle, po czym chwyciłam teczkę i czytałam o co dokładnie chodzi z tym spotkaniem. Kątem oka spojrzałam na zegarek. Była dopiero jedenasta. Zastanawiam się co mam robić, skoro spotkanie jest dopiero o trzeciej po południu. Mam jeszcze całe trzy godziny. To trochę dziwne, że pracuję a nawet nie mam wykształcenia w tej dziedzinie. Nie nadaję się do tego. Niby zwykłe chodzenie na spotkania i siedzenie za biurkiem. Ariana dasz radę -powtarzałam sobie w myślach. Ale co ja mam mówić na tym "spotkaniu"? Zero doświadczenia. Chodzi o jakieś warzywa czy coś. Co jak co, ale znawcą warzyw nie jestem. Dobra, przeczytam jeszcze raz. A więc, chodzi o producenta warzyw. Hmm, ciekawie się zapowiada. O piętnastej w sali konferencyjnej.
-Ariana, dasz radę -powiedziałam sama do siebie. Moje rozmyślenia przerwał telefon, a po chwili usłyszałam głos Meredit.
-Panno Gilles, ma Pani gościa. Mówi, że jest Pani przyjaciółką. Mam wpuścić?
-Tak -powiedziałam, a po chwili spostrzegłam moją przyjaciółkę która właśnie otworzyła drzwi.
-Ładnie tu masz -powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu -Jak tam Jai? Nie pozabijaliście się? -zapytała a po chwili zaczęła się śmiać.
-Taa, o trzeciej mamy spotkanie.
-Idziecie na randkę? Wiedziałam, że kiedyś będziecie razem! -krzyknęła podekscytowana.
-Panno Gilles, zapomniała Pani wyłączyć mikrofon -powiedziała Meredit
-Czyli każdy to wszystko słyszał? -zapytałam powoli
-To co przed chwilą mówiłyście? Tak -powiedziała, a ja szybko wyłączyłam głośnik.
-Taylor. Jai to słyszał. Wszystko -powiedziałam a Taylor zaczęła się śmiać -Co jest takie śmieszne?
-To, że słyszała to cała firma -powiedziała a po chwili spoważniała.
-Taylor! To nie jest pocieszające -powiedziałam, spojrzałam na zegarek. Za dziesięć minut muszę być na tym spotkaniu -Taylor, musisz już iść. Za dziesięć minut mam spotkanie -powiedziałam, po czym wstałam i poprawiłam swój strój. Wyszłam z biura razem z przyjaciółką.
-Okay, to ja idę. Dasz sobie radę -powiedziała lekko mnie przytulając, a po chwili już jej nie było. Podeszłam do Meredit.
-Jak dużo osób to słyszało? zapytałam
-Możliwe, że cała firma, w szczególność Pan Wood.
-Ale mnie pocieszyłaś -powiedziałam -Powiedz, że mojego ojca nie było w firmie.
-Nie, nie ma go -powiedziała a ja wypuściłam powietrze. Przynajmniej mój tata tego nie słyszał. Jej.
-Ariana, idziesz na spotkanie, czy masz zamiar tak stać? -zapytał złośliwie Jai, który stał już przede mną. Z całego serca chciałam mu teraz przywalić. Ale zignorowałam to i poszłam w stronę sali konferencyjnej. Jai dorównał mi kroku. Oboje weszliśmy do środka. Całe szczęście nikogo jeszcze tam nie było. Usiadłam, a obok mnie usiadł Jai. Po chwili jacyś ludzie zaczęli wchodzić do środka, a ja zaczęłam się z nerwów bawiłam się włosami. Nagle poczułam czyjąś rękę na udzie. Jak się okazało należała do Jai'a -Ariana, nie martw się. Wszystko będzie dobrze -szepnął. Ta jasne. Jak może być dobrze, skoro nie mam zielonego pojęcia co mam robić.
-Jak może być dobrze, skoro jestem ciemna w tych sprawach? -zapytałam, również szeptem.
-Dasz sobie radę -odszepnął i lekko ścisnął moje udo. Odruchowo na niego spojrzałam, lecz ten rozmawiał już z jakimś mężczyzną. Zauważyłam, że jego ręka wciąż jest na moim udzie. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, co nie umknęło uwadze Jai'a.
__________________________________________
genialny rozdział jak zawsze ♥
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
Next
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ♥♥♥♥ Cudowny *-* ♥
OdpowiedzUsuń