poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 10

Wyszłam z samochodu, zamykając ze sobą drzwi na kluczyk. Tak, jestem przed czasem. Ile? Dokładnie 30 minut. Dziwne? Dziwnee. Pogoda była naprawdę ładna, podobnie do wczorajszej, ale troszkę cieplej, dlatego zdecydowałam się na idealny strój idealny do takiej właśnie pogody. Mam straszne zakwasy po wczoraj. W ogóle mnie to nie dziwi, prędzej czy później mój brak ruchu fizycznego musiał się objawić, eh.. Ale dałam radę i wstałam z łóżka, brawo ja! Przynajmniej mile zaczęłam ten dzień, chociaż coś, prawda? Optymistka... Poprawiłam włosy, odwróciłam się i już chciałam iść w stronę drzwi firmy, jednak zauważyłam Beau, który stał przy białym porsche Cayenne, cóż spodziewałam się czarnego BMW,  widocznie się myliłam, chyba że ma większą kolekcję, nie wnikam. Wracając.. Stał, a właściwie pochylał się w stronę bagażnika i coś wyjmował, jak się okazało rzeczy potrzebne do biura. Miał tego dość sporo, więc postanowiłam mu trochę pomóc. Wolnym, ale zgrabnym (tak mi się wydaję) krokiem, ruszyłam w stronę Brooks'a. Chłopak odwrócił się w moją stronę, ujrzawszy mnie, na jego twarzy zagościł mały uśmiech. 

-Cześć -odrzekł, mierząc moją sylwetkę od góry do dołu, uśmiechnęłam się i odpowiedziałam.

-Hej, pomóc Ci z tym? -zapytałam, wskazując na kilkanaście teczek i kartonów. 

-Kobieta nie powinna nosić ciężkich rzeczy -stwierdził z poważną mimiką twarzy.

-Nie przesadzaj, te teczki ważą tyle co nic, a poza tym spokojnie, kilogram czy dwa mnie nie złamie -zapewniłam go, a on podał mi kilka teczek w których zapewne były jakieś papiery o różnych hotelach, nie zbyt mnie to interesuję. Chwilę później dotrzymał mi kroku niosąc na rękach dwa kartony. Przeszliśmy przez próg firmy, nic ciekawego nie rzuciło mi się w oczy, pracowników tak dużo jak zwykle, nic nowego. Razem z chłopakiem skierowaliśmy się w stronę jego i Jai'a biura. Idąc w stronę pomieszczenia, zauważyłam Jaidona rozmawiającego z sekretarką, zagapiłam się, więc Beau mnie wyprzedził, otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Weszłam i położyłam kilka teczek na ogromnym biurku. 

-Dziękuję za pomoc -odparł drapiąc się po karku

-Nie ma sprawy, wybacz ale obowiązki wzywają -powiedziałam wychodząc i zamykając drzwi. Od razu podążyłam w stronę mojego wspólnika. Podeszłam do niego od tyłu, nawet nie zauważyłam gdy mężczyzna odwrócił się w moją stronę, przez co wpadłam mu w ramiona. To nie był ani mój, ani jego zamierzony ruch, nie, nie. Lekko skrępowana, uniosłam wzrok by na niego spojrzeć, od dobrej chwili robił to samo co ja. Wyglądaliśmy dość dziwnie (tak mi się wydaję) ja niższa od niego o co najmniej dwie głowy, opierająca drobne, szczupłe dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej, do tego jego wielkie ręce przyczepione do moich bioder. 

-Witaj szefowo -wreszcie odezwał się, lecz wciąż staliśmy w tej samej pozycji, moje ruchy z niewiadomych przyczyn zamarzły, nie jestem pewna czy to odpowiednie określenie, ale mój mózg też się zamroził, ugh..

-Hej wspólniku -odparłam nie robiąc najmniejszego ruchu oprócz lekkiego uśmiechu. Z naszej "pogawędki" wyrwał nas głos zza biurka. Nagle oderwaliśmy się od siebie i stanęliśmy przed sekretarką.

-Ehm.. Pani Gilles, powinna Pani omówić z Panem Wood'em sprawy dotyczące przyszłego spotkania -upomniała nas, mierząc lekko nasze sylwetki.

 -Oczywiście -odrzekłam kiwając głową

-Dokumenty są w biurze pańskiego ojca.

-Oczywiście -powtórzyłam się i wraz z Jaidonem poszłam prosto do wcześniej wspomnianego miejsca. 

Powoli otworzyłam drzwi wchodząc pierwsza. Chłopak zrobił to samo i zamknął za nami drzwi. Usiadłam na biurku i spojrzałam na mężczyzne, z którym jakieś kilka minut temu obściskiwałam się na recepcji, cóż wolę o tym nie wspominać. Nie wiem, to do mnie kompletnie nie podobne.

Jai już od dobrej minuty siedzi na fotelu i przegląda jakieś dokumenty. A ja? Hmm, myślę. Nad czym?  No cóż, między innymi nad tym, dlaczego doszło do dziwnej sytuacji pomiędzy mną a "nowo" poznanym kolegą. To była chwila, no nie wiem.. Nie myśleliśmy wtedy, przynajmniej ja nie myślałam w tej chwili, dobra, było minęło.  Cieszę się, że moje kontakty z Jaidon'em w końcu się polepszą. Nie lubię wrogiej atmosfer, choć często taką sama tworzyłam i chyba wciąż to robię, ale już nie tak często. Po prostu nie należę do przesadnie towarzyskich i miłych ludzi.  Nic na to nie  poradzę,  uważam, że mili ludzie nie radzą sobie w życiu tak jak ci chamscy. Dam taki przykład. Więc,  do chamskich lasek rzadko jaki facet podchodzi. Chamskiej laski facet nie zarucha, że tak się wyrażę. Nikogo tu nie chcę obrazić, czy coś. Chodzi mi o to, że według mnie miłe dziewczyny są bardziej podrywane i dla mężczyzn to 'łatwa zdobycz' Wiem, zdarza się, że miłe kobiety są zaradne i potrafią mówić "NIE" ale duża część tego zwyczajnie nie potrafi,a to nie jest dobre. Uniosłam wzrok i zauważyłam, że brunet zapisywał coś w kalendarzu. Teraz właśnie rozumiem, dlaczego rodzice go tak ubóstwiają, spełnia wszystkie ich oczekiwania, między innymi wie jak się zająć firmą pod ich nieobecność, jest bardzo odpowiedzialny i no cóż, rodzice go znają bardzo dobrze i traktują go jak swojego syna, którego nigdy nie mieli. Aczkolwiek gdyby go traktowali jak syna, to wtedy nie chcieliby żebym z nim  była i żeby to on był ojcem moich dzieci, których i tak nie chcę mieć. Dlaczego nie chcę mieć dzieci? No cóż, pierwszy powód jest taki, że ich nie lubię. Tak, nie lubię tych małych szkrabów. Nie wyobrażam sobie siebie jako matki, nie należę do odpowiedzialnych kobiet. Poza tym boję się porodu. Okropnie się tego boję. Podobno ból porodowy jest podobny do palenia na stosie. Dziękuję bardzo za takie przeżycie. Już nie mówię nawet, że nie chcę być z Wood'em. Dlaczego to już sami wiecie. Dość już rozmyśleń, czas wracać do pracy.

-Co robimy? -odezwałam się nagle, na co chłopak spojrzał na mnie na ułamek sekundy, po czym z lekkim uśmiechem wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
-Widzę, że wróciłaś do żywych, gratuluję! -zaśmiał się, na co klepnęłam go żartobliwie w ramię.
-Więc? Co robimy? 

 -Cóż, jak na razie siedzimy w biurze Twojego ojca i tak jakby pracujemy. Chociaż, nie wiem czy można to tak nazwać -odparł, wzruszając ramionami. 

-Bardzo kreatywnie -stwierdziłam, na co chłopak przytaknął. Naprawdę siedzenie dzisiaj w biurze nie należy do czynności jaką chciałabym robić. Definitywnie wolałabym w tym momencie spać, oj tak. Ewentualnie iść na zakupy. Dobra, ale nie będę narzekać. 

-Która jest godzina? -zapytał nagle nie spuszczając wzroku z paru papierków

-Nie wiem, coś około 11 -wzruszyłam ramionami -Jezu, nie chcę mi się tu siedzieć, a przed nami kilka dobrych godzin -westchnęłam i podparłam głowę o rękę. Chłopak wyprostował się i przyłożył długopis do ust lekko mrużąc oczy. 

-Masz może ochotę na kawę? -zapytał po dłużej chwili. 

-Przecież nie ma jeszcze przerwy -spojrzałam na niego zdziwiona 

-To co z tego? 

-No przecież nie możemy tak sobie wyjść z biura -odparłam, marszcząc brwi 

-Przypominam, że teraz Ty tu rządzisz, a ja jestem Twoim wspólnikiem, więc tak teoretycznie to możemy robić co chcemy -mówiąc to jego wzrok był w pełni skupiony na mnie -Poza tym to firma Twoich rodziców, nic Ci nie zrobią. 

-A pracownicy? Co niby im powiemy? 

-Że mamy sprawę na mieście -wzruszył ramionami -To co? Wchodzisz w to, czy nie? 

-Sama nie wiem -powiedziałam, wciąż z niepewnością.
-Och, no weź, gdzie Twój duch przygody księżniczko! -zaśmiał się lekko, na co mimowolnie uśmiechnęłam się.

-Dobra, ale to jest pierwszy i ostatni raz -zapewniłam go, na co kiwnął głową.

-Jasne, jasne. Zobaczymy, a teraz wstawaj, idziemy na tę kawę -powiedział i wstał, odkładając papiery na biurku, na którym wcześniej siedziałam. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę recepcji, by powiedzieć sekretarce, że wychodzimy. 

-Ty mówisz -szybko odparłam, na co chłopak zrobił minę typu "wtf" 

-Niby dlaczego ja? 

-Bo to Twój pomysł i ja nie jestem mistrzem w kłamaniu -chłopak się zaśmiał, ale zrobił tak jak kazałam. Ku mojemu zdziwieniu sekretarka uwierzyła, a my ze zwycięską miną ruszyliśmy do windy. Winda była pusta, co nie było wcale dziwne, cóż większość pracowników jest w tym momencie w pracy, a my właśnie uciekamy z pretekstem jakiegoś spotkania biznesowego. Brawo my. 

-Więc gdzie chcesz iść? -zapytał wkładając ręce do kieszeni swoich czarnych, dość obcisłych spodni. 

-Obojętnie, byle jak najdalej od tego budynku -powiedziałam, opierając się o ścianę (?) dość ciasnego pomieszczenia. Moje słowa wywołały śmiech u mojego towarzysza. Nie rozumiem co w tym takiego zabawnego -No co?

-Wciąż nie cierpisz tutaj przebywać? -zapytał nagle. 

-Hmm, nie wiem w sumie. Z pewnością nie jest to miejsce które należy do moich ulubionych -odrzekłam, na co chłopak przytaknął na znak, że rozumie.

-Dobrze wiem jak to jest, doskonale Cię rozumiem.

-Ty nie lubiłeś tej pracy? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.

-Tak, ja. We własnej osobie. Nie znosiłem tej pracy, prawie tak mocno jak Ty. Różniło nas to, że ja robiłem wszystko, żeby nie było tego widać i z tego co widzę, to robiłem to naprawdę dobrze. 

-I teraz lubisz tę pracę? Czy wciąż ukrywasz swoje uczucia?
-Zrozumiałem, że nie ma sensu ukrywać żadnych swoich uczuć i lepiej okazywać je jak najlepiej, żeby nie było za późno -mówiąc to spojrzał na mnie, co wprowadziło mnie w małe zakłopotanie.  Gdy chciałam coś powiedzieć, drzwi widny otworzyły się, a my wymieniliśmy się malutkim uśmiechem, po czym wyszliśmy z budynku. Dość szybkim tempem poszliśmy w stronę czarnego samochodu. Jai otworzył mi drzwi, a po chwili okrążył samochód i sam do niego wsiadł. Od razu zapięłam pasy, mężczyzna zrobił to szybciej ode mnie. Widocznie taki odruch, że pierwszą rzeczą jak wchodzi do auta jest zapięcie pasów. W sumie dobre i to. Przynajmniej jeździ bezpiecznie. 

-Znasz jakąś fajną miejscówkę, która nie jest Starbucks'em? -zapytał, a mnie zatkało. Właśnie chciałam powiedzieć Starbucks -No nie, chciałaś jechać do Starbucks'a! -zaśmiał, a ja zaczęłam się śmiać, jego złe nastawienie do Starbucks'a było wręcz rozwalające

-Czemu tak nie lubisz tej kafejki?  Przecież jest tam naprawdę dobra kawa! -powiedziałam, broniąc swojej ulubionej kafejki. Co jak co, ale naprawdę ją lubię.
-Istnieją lepsze. Starbucks wcale nie jest taki zachwycający.
-To nie -powiedziałam, wzruszając ramionami. 




-Dobra, zobaczymy gdy dojedziemy -odparł, wreszcie odpalając samochód.

-Na wynos czy chcesz zostać tam, na miejscu? -zapytałam, na co chłopak spojrzał na mnie kącikiem brązowego oka.

-Co sądzisz o spacerze? -spytał, przegryzając dolną wargę, co wyglądało naprawdę seksownie. 

-Jai, to normalnie brzmi jakbyś proponował mi randkę! -zaśmiałam się, na co chłopak uśmiechnął się, lecz nie odważył spojrzeć na mnie. 

-To chyba dobrze, tak? -zapytał, a mnie zamurowało. Nie wiem kompletnie co mam mu odpowiedzieć. Dobra, jedna randka jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda? 

-No raczej tak -stwierdziłam, obserwując dokładnie jego reakcję. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem, wciąż z pełnym skupieniem prowadząc swojego mercedesa. Resztę "podróży" spędziliśmy w ciszy. 

_____________________________________________

Hejka misie! Witam Was tu pooo dłuuuuuuuuugiej nieobecności. osoby które czytają mojego ask'a czy twittera wiedzą,  że nie miałam zbytnio  możliwości napisania rozdziału, za co chciałam Was naprawdę przeprosić. Mam nadzieję, ze rozdział Was zadowolił i nie będziecie mi mieli za złe mojej nieobecności. Do napisania misie! :)

 

  7 komentarzy -następny rozdział 


sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 9

Powoli, godnym krokiem ruszyłam do białego BMW X3, jeżeli chodzi o samochód to ma facet gust. Najpierw porsche, a teraz ten.. No, no. Otworzył mi drzwi, weszłam od razu zapinając czarny pas. Wnętrze samochodu było w dużej części z czarnej skóry. W ogóle nie zdziwiłam się widząc porządek, co jak co, ale wygląda na osobę która dba rzeczy materialne. Kilka sekund później Beau zajął miejsce kierowcy, a po chwili robił to co ja wcześniej -zapiął pas. Odpalił samochód i ruszył, jak na razie prowadzi dość spokojnie, ostrożnie. Co mnie zdziwiło i to ogromnie. Zwykle posiadacze BMW jeżdżą jak wariaci, zważywszy na to, że BMW to samochody sportowe. Istnieje również druga możliwość, jedzie tak ostrożnie, bo nie jedzie sam. Cóż, rozwiązań może być wiele, ale tylko on wie jak jest.

-W jakim klubie odbywa się ten wieczorek? -zapytałam nagle

-Kilka kilometrów za Los Angeles, znajduję się bardzo popularny klub "Angel", słyszałaś o nim? -mówiąc to, jego wzrok był skupiony na drodze, ani na chwilę nie spojrzał w moją stronę, co było wielkim plusem dla niego, to znaczy, że ma podzielność uwagi.

-Jeszcze pytasz? Pewnie, że słyszałam -odrzekłam,na co chłopak uśmiechnął się. Zastanawiam się, skąd on ma wejściówki do tego klubu.. Pewnie nie wiecie, ale ten niby normalny klub, wcale taki nie jest. Żeby się tam dostać, trzeba albo mieć znajomości, albo szczęście. Założę się, że w jego przypadku są to znajomości..

-Mam nadzieję, że odpowiada Ci "wieczór poetycki", bo wiesz, jeżeli będzie nudno, zawsze możemy jechać gdzie indziej, dla mnie to żaden problem.

-Zobaczymy, może nie będzie tak źle -uśmiechnęłam się, zapewniając go.

-Nie chcę, żeby nasze pierwsze spotkanie okazało się totalną porażką -zastanawiam się co w tym doborze słów, oznacza "spotkanie" Randkę? Spotkanie przyjacielskie? Spotkanie dla pracowników? Tymczasowo, to słowo jest jedną, wielką niewiadomą. Na razie nie chcę się plątać w jakieś randki, związki czy coś, to nie w moim stylu. To spotkanie towarzyskie, okay? Nic z tego nie będzie. 

-Spokojnie, to tylko wieczór poetycki, będzie naprawdę spoko -wreszcie odparłam po dłuższej chwili. Chłopak wciąż był skupiony na prowadzeniu, spostrzegłam, że jego palce wystukiwały rytm jakieś piosenki. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że z głośników wydobywa się muzyka, niestety prawie nic nie było słychać, chyba, że ktoś by się wsłuchał, a aktualnie nie za bardzo mi się chciało. kolejny dowód na moją leniwość, heh. Ogólnie to ciekawi mnie, ile będzie trwał ten wieczorek, chyba niezbyt długo. 

-Okay, jesteśmy -zaparkował samochód, wyłączył silnik i odpiął pas. Zrobiłam to samo. Chłopak wysiadł, okrążył samochód i otworzył mi drzwi, cóż w końcu dżentelmen. Godnie wyszłam z samochodu, stanęłam w miejscu i czekałam na Beau, któremu właśnie zadzwonił telefon, zanim odebrał wywrócił zielonymi oczami i przyłożył telefon do ucha. Ubrany w czarne spodnie, koszulkę na na ramkach w biało - błękitnym kolorze z jakimś napisem, a na głowie miał czapkę, tak zwanego snapbacka. Gdybym go nie znała, za cholerę nie powiedziałabym, że jest szanowanym, znanym biznesmenem. Ale może za pomocą ubioru, zapomina o pracy? Możliwe, jeżeli tak to ma całkiem spoko sposób. Przyglądałam mu się od dobrych paru chwil, ale nie zwróciłam uwagi kiedy odwrócił się w moją stronę i z uśmiechem na ustach oraz widocznym zaciekawieniem mi się przyglądał, jednak wciąż zawzięcie z kimś rozmawiał, pewnie praca. Po chwili jednak zakończył konwersację, włożył telefon do kieszeni i podszedł do mnie. 

-Wybacz, nawet w niedzielę nie dają mi żyć  -wyraził z pełną irytacją w głosie, kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, a on robił dziury w mojej skórze, co on w Jai'a się zamienia czy co? 

-Wyłącz telefon, to zawsze działa -zapewniłam go, wzruszając ramionami, na co zaśmiał się i odparł.

-Och, widzę, że jesteś bardziej doświadczona niż ja -wyjął telefon i go wyłączył, zupełnie tak jak mu poleciłam. 

-Czy bardziej doświadczona to nie sądzę, ale czy bardziej pomysłowa to zgodzę się w stu procentach.

-To jeszcze się okaże Panno Gilles -uprzedził mnie z uśmieszkiem zwycięscy na ustach.

-Zobaczymy Panie Brooks.

-Ok, chodźmy wreszcie bo jeszcze nas nie wpuszczą. Weszliśmy do klubu, w pomieszczeniu było sporo ludzi, ale nie aż tak sporo jak, np. w klubie Dark w Las Vegas. Czy tam byłam? Oj tak, to było niezapomniane lato, oj taak. W sumie to jak na taki zwykły wieczorek to i tak to dużo. Pamiętam jak byłam na wieczorku poetyckim, jakieś 4 lata temu, byłam u babci w Nowym Yorku. Było, maks. 10 osób, w tym ja i moja najlepsza koleżanka. Czy mam z nią kontakt? Nie. Urwał się po naszej ostatniej kłótni. Nawet nie warto wspominać. Mniejsza. Usiedliśmy na samych tyłach, jednak wszystko słyszeliśmy bardzo dokładnie, co było satysfakcjonujące.  Beau poszedł zamówić coś do picia, a ja wyjęłam telefon z kieszonki w mojej czarnej torebki i zaczęłam pisać sms'a do Taylor. 

Jesteśmy już w klubie, nie nic mi nie jest, nie martw się naprawdę xx

Wysłałam szybko i odłożyłam telefon do torby po czym natychmiastowo ją zamknęłam.

            **Perspektywa Taylor**

Siedziałam bliźniakami u nich w na podwórku. Opalałam się, a oni rozmawiali na różne tematy. Znam ich bardzo długo. W przeciwieństwie do Ari, przyjaźnię się z obojgiem. Czy jestem z Luke'yem? Można tak powiedzieć, sami nie jesteśmy pewni na jakim lodzie stąpamy, wiemy jednak, że coś do sobie czujemy, ale co to jest to żadne z nas nie ma bladego pojęcia. Słyszałam ich rozmowy bardzo dokładnie, jednak nic nie widziałam, ponieważ miałam zamknięte oczy, a na twarzy czasopismo. Leżałam od dłuższego czasu na wygodnym leżaku, można nawet powiedzieć, że spałam, przynajmniej sprawiałam takie wrażenie. Po chwili usłyszałam wielkie chlup, natychmiast się podniosłam i zobaczyłam Luke'a w basenie, powoli do niego podeszłam i zaczęłam się śmiać. 

-Pomogłabyś -wyparował z powagą na ustach, a ja jak gdyby nigdy nic wyciągnęłam rękę w jego stronę, natychmiast ją chwycił, a ja od razu tego pożałowałam. Wpadłam do wody, od razu się wynurzyłam i zauważyłam starszego Wood'a który już chciał wyjść z basenu. Chwyciłam jego rękę i z całej siły pociągnęłam w swoją stronę. Szczęśliwa jak małe dziecko, zatańczyłam taniec zwycięscy. Nagle poczułam, że 'ktoś' chwycił mnie za biodra, mówiąc ktoś mam na myśli nikogo innego jak Luke'a. Szybko odwróciłam się w jego stronę. 

-Zwolnij trochę Wood -odparłam z lekkim uśmiechem na twarzy

-Potem sobie porozmawiamy inaczej -zapewnił mnie z szatańskim uśmieszkiem na ustach. Po chwili lekko przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie. Zaczął lekko się pochylać i wpił się w moje usta. Miałam już wielu chłopaków, ale naprawdę żaden nie był w stosunku do mnie tak delikatny i czuły jak on. Jednak często robiliśmy sobie żarty w tym przypadku skorzystałam z okazji, że chłopak ma szorty kąpielowe i zsunęłam mu je z bioder, szybko odsuwając się od Luke'a i wychodząc z basenu. Jai patrzył na brata i śmiał się z niego, a ja podbiegłam do leżaka obok młodszego bliźniaka, położyłam się i położyłam ręce na brzuchu. 

-Brawo -powiedział Jai przybijając mi pionę. 

-O nie, nie teraz sobie nagrabiłaś Taylor -odrzekł wychodząc z basenu.

-Pierwszy zacząłeś -wzruszyłam ramionami i chwyciłam swój telefon leżący na miękkich, kolorowych ręcznikach. Zauważyłam, że dostałam sms'a. Otworzyłam go i moim oczom ukazała się wiadomość od Ariany, o  treści:

Jesteśmy już w klubie, nie nic mi nie jest, nie martw się naprawdę xx

 Byłam troszkę zła na przyjaciółkę, bo zamiast spotykać się z normalnymi facetami, spotyka się z mężczyzną który pojawił się w jej życiu kilka dni temu, a już zdążył ją omotać. To chore. Jeszcze trochę, a dobierze jej się do majtek. Uważam, że idealną partią dla niej jest Jaidon. Dlaczego? Ponieważ ona potrzebuje faceta delikatnego, troszczącego się o nią. A nie kogoś kto się nie kocha, tylko ostro pieprzy. Dałam taki przykład, po wydaję mi się, że właśnie tego on pragnie. A Jai? Ewidentnie zależy mu na niej, a nie na pieprzeniu się z nią na blacie kuchennym. 

-Gdzie tak właściwie jest Ariana? Zawsze spędzacie czas razem -zapytał Jai z widocznym zdziwieniem na twarzy. Luke spojrzał na mnie kątem oka.

-Wiesz co robi? Spędza czas z Beau Brook'sem, który chce tylko zamoczyć -odpowiedział za mnie, od razu strzeliłam mu w ramię.

-Jai, zrób coś bo naprawdę on Ci ją zabiera sprzed nosa -powiedziałam mu i patrzyłam na jego reakcję. Wzrok był skupiony w jednym miejscu.

-Co niby mam zrobić? Doskonale wiecie, że nie dogaduję się z nią w ogóle, poza pracą nie widujemy się, nasze kontakty są bardzo kiepskie -stwierdził patrząc na swojego brata, raz na mnie. Tak na zmianę, oczywiście nie pomijał podłogi. 

-Idź do niej  i odnów tę pojebaną znajomość, zacznijcie od początku -rozkazał Luke. Chłopak kiwnął głową.

-Skąd mam wiedzieć kiedy  wróci do domu? Czy w ogóle wróci? -spytał, a ja szybko wystukałam kod od swojego telefonu i zaczęłam pisać wiadomość: 

A kiedy tak w ogóle wrócisz? Jest prawie ósma wieczorem 

 Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Dowiedziałam się, że o 21 będzie w domu. Zablokowałam telefon, po czym odpowiedziałam.

-Idź do niej dzisiaj, po 21 -chłopak spojrzał na mnie, i odpowiedział;

-Macie rację, pójdę do niej.  

-Zuch chłopak! -krzyknął Luke i poklepał bliźniaka po plecach -to mam rozumieć, że o 21 mam wolny dom? -upewnił się, patrząc na brata kontem oka

-Pewnie, może nawet uprawiać seks na dywanie, nie będę wnikał -uniósł ręce lekko do góry,a mój chłopak walnął go w ramię. 

-Zamknij się -wyparował przez zaciśnięte zęby Luke

-Pamiętam, jak się nie znosiliście, kto by pomyślał, że teraz jesteście razem i kochacie się niemalże codziennie i myślicie, że was nie słyszę -od razu się zaczerwieniłam. Pewnie zastanawiacie się, jaka jest moja i Luke'ya historia, otóż. Wszystko wydarzyło się kilka lat temu, na jednej imprezie. Przyszliśmy jako zwykła dwójka przyjaciół. Upiliśmy się definitywnie za bardzo.. skończyliśmy w łóżku, nadzy, wtuleni w siebie jak stare małżeństwo na jakiejś nocy poślubnej. Zaczęliśmy się kłócić, żałować tego co się stało. Znaczy, tylko ja żałowałam, Luke nie. Obwiniałam go za to, mówiłam, że specjalnie wyciągnął mnie na tę imprezę, żeby mnie upić i wyruchać. Tak właśnie, nasza przyjaźń się skończyła, a my omijaliśmy się szerokim łukiem. Aż do pewnego czasu, gdy poszliśmy na tę samą imprezę (urodziny Ariany) od tego dnia, nasza znajomość zaczęła się od nowa, zaczęliśmy się spotykać... tak, tym razem na randki. Nikt o tym nie wiedział, nikt się nie domyślał. Tak nam się wydawało, jednak domyślił się Jai, nie Ari tylko Jai. W sumie to może przez to, że kilka miesięcy od "nowej" znajomości, przyszliśmy do domu Luke'a. Tak jakoś wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku, tylko tym razem robiliśmy to na trzeźwo, beż żadnych używek czy kij wie czego. Nasz związek trwa od pół roku. Wszystko zawdzięczam Arianie i tego, że zaprosiła Luke'a na swoją imprezę, gdyby nie to nie byłabym taka szczęśliwa jak teraz. I właśnie dlatego, chcę żeby pogodziła się z Jaidonem, ona i on zasługują na szczęście. 

-To było kiedyś -odparłam i wtuliłam się w rękę Luke'a, chłopak dał mi buziaka w czoło, a Jai wywrócił oczami. 

           **Perspektywa Ariany**

Beau zaparkował przed moim domem, punktualnie o 21. Czy mi się podobało? Było dość fajnie, połowę wieczorku przegadaliśmy. Spodziewałam się katastrofy, tymczasem było spoko. Odpięłam pas i odrzekłam.

-Dziękuję, za miły wieczór -spojrzałam w jego stronę, a nasze oczy się spotkały, uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek. Traktuję go jako dobrego kolegę, naprawdę miło mi się z nim rozmawia, ale nic więcej. Jest przystojnym kolegą, tyle. 

-To ja dziękuję, że zmarnowałaś niedzielne popołudnie na siedzenie ze mną w klubie -odparł śmiejąc się 

-Pa Beau -powiedziałam, wychodząc z samochodu i zamykając za sobą drzwi. 

Od razu skierowałam się w stronę głównego wejścia do mojego domu, wyjęłam klucz spod wycieraczki i otworzyłam nim białe drzwi.Szybko pobiegłam na górę, przebrać się w wygodne szorty i czarną bokserkę. Od razu potem, podążyłam w stronę kuchni by wziąć szklankę wody gazowanej oraz miskę winogron, zostawioną przez mamę w lodówce. Mimo, że mam aż 21 lat, matka traktuję mnie jak małe dziecko. Troszczy się, ale jeżeli chodzi o pracę to robi wszystko,żebym pracowała w ich firmie. Już się przyzwyczaiłam. Gdy rodzice wrócą z swoich "wakacji" u przyjaciół, muszę z nimi porozmawiać, ponieważ mam zamiar wynająć swój apartament. Mam już swoje oszczędności, więc ze spokojem dam radę utrzymać apartament. Plus mój ojciec zawsze spełnia moje zachcianki gdy wykonuję jego polecenia bez zarzuceń, a ostatnio tylko to robiłam, więc.. Tylko problem jest taki, że boję się opinii mamy, zawsze była przeciwna żebym mieszkała sama, ale muszę się usamodzielnić, jestem na tyle dojrzała. Dowodem na to jest chociażby to, że pracuję i nie chodzą już na zakupy i na imprezy. Dobra, koniec tematu, muszę po prostu porozmawiać z nimi zupełnie szczerze. Wybiła 21:20, czas na serial. Właśnie zaczął lecieć mój ulubiony -The Vampire Diaries. Kocham postać Stefana. Według mnie Stelena to idealna para, nie ma idealniejszej, naprawdę. Niestety zniszczyłam sobie trochę opinię o Elenie, ponieważ w 4 sezonie będzie uprawiać seks z Devonem, świeżo po zerwaniu ze Stefciem! To jest okropne! Ale, całe szczęście mam dopiero 2 sezon, przez co mogę się nacieszyć Steleną przez jeszcze 2 sezony.. Lepsze to niż nic, no nie? Pewka! Wygodnie usiadłam na sofie, przykrywając się białym, puchatym kocykiem. Oparłam rękę o głowę i oglądałam z zaciekawieniem, jak Katherina (sobowtór Eleny) nabrał Devona, że jest Eleną. Ta scena właśnie przedstawia uczucie Devona do brunetki. Naprawdę on mnie irytuję, gdyby był w porządku, nie całował by dziewczyny brata (wiem, że to była Kate ale on myślał, że to Elena, a sam ją pocałował..) Gdybym miała takiego chłopaka, który dałby się pocałować mojej siostrze, zerwałabym z nim i siostrą kontakt. Moje rozmyślenia na temat serialu zniszczył dzwonek do drzwi, wkurzona wstałam z ciepłego miejsca i ruszyłam by otworzyć i zamordować człowieka który mi to zniszczył.

-Jai -odparłam zaskoczona

-Ariana. 

-Nie spodziewałam się Ciebie dzisiaj -powiedziałam poprawiając włosy

-Chcę porozmawiać -odrzekł co mnie zszokowało jeszcze bardziej. Jai chce ze mną pogadać? Dziwne..

-Wejdź -rozkazałam i otworzyłam szerzej drzwi, wykonał moje polecenie, a ja zamknęłam za nim drzwi. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy, ja na kanapie, a Jaidon na fotelu naprzeciw mnie. 

-Więc? O czym chcesz pogadać? -spytałam po chwili, wyrywając nas z ciszy.

-O nas -odparł krótko, a ja zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.

-O nas? -powtórzyłam jego słowa, a on przewrócił oczami

-O nas, o naszych kontaktach i złowrogim nastawieniu do siebie nawzajem -wytłumaczył mi, a ja pojęłam o co mu chodziło

-Kontynuuj.

-Więc, chcę żebyśmy zaczęli od nowa. Żeby nie było tych chamskich gier słownych z Twojej czy mojej strony. Zauważ, że pracujemy w tym samym miejscu, bardzo często musimy chodzić razem chociażby na spotkania biznesowe czy obiady z Twoimi rodzicami, chcę po prostu, żebyś przestała mnie traktować jak jakiegoś największego dupka, jakim nie jestem. Nie chcę mieć z Tobą takiego kontaktu, jaki mam teraz, bo to do niczego nie prowadzi -chciał kontynuować, ale ja mu przeszkodziłam

-A ja chcę, żebyś przestał mnie traktować jak pustą laskę, którą można pomiatać -powiedziałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony

-Nie traktuję Cię tak, nigdy nawet tak nie uważałem -zaprzeczył i wstał, kilka sekund później, również wstałam -Ale skoro tak uważasz, to zgadzam się. To zaczynamy od nowa? -zapytał powoli, jakby bał się mojej reakcji. Wyciągnął rękę w moją stronę, którą przyjęłam i położyłam swoją na jego. W odróżnieniu do jego, moja ręka była malutka, co trochę śmiesznie wyglądało. 

-Jestem Jai -odparł uśmiechając się, spojrzałam na niego z dołu podczas gdy on przyglądał mi się z góry. 

-Ariana -odpowiedziałam i uścisnęliśmy sobie dłonie, jakbyśmy naprawdę dopiero co się poznali. 

-Miło mi Cię poznać Ariano -stwierdził Jai, tym razem uśmiechając się nonszalancko. 

-Mnie Ciebie również Jai. 

________________________

Heejka! :D Oto rozdział 9, przepraszam, że tak długo ale chciałam zobaczyć, czy by było te 7 kom, tak z czystej ciekawości. Ale nie było, a ja nie chciałam Was męczyć, więc napisałam i mam nadzieję, że Wam się podoba, bo według mnie jest naprawdę w porządku :D Piszcie swoją opinie, chętnie poczytam xx

Mam dla Was niespodziankę :D Otóż, założyłam twittera, chętnie popiszę z Wami, chociażby na pytania do bloga ;) Zachęcam, bo naprawdę lubię pisać z czytelnikami :D Kocham Was miśki, do napisania! 

    Twitter - https://twitter.com/wife_jais

                  KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ! ;D 

 

 

              6 komentarzy - następny rozdział!

 

 

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 8

                 **Perspektywa  Ariany**

Jako że jest niedziela, postanowiłam, że ten dzień spędzę na odpoczywaniu. Kreatywnie? Pewnie, że tak.Wstałam dość dawno, aktualnie jest 11, cóż jestem z siebie dumna, nie powiem, że nie. Moje odpoczywanie polega na tym, że leżę i oglądam jakieś gazety. Mogłabym robić zupełnie co innego, ponieważ moi rodzice wyjechali do przyjaciół. Kiedy? Wczoraj po kolacji/obiedzie. Wracają we wtorek. A mamy niedzielę, tak. Cała firma będzie pod opieką moją i Jai'a. Nie jestem pewna, czy to skończy się dobrze, bo w końcu nie za bardzo za sobą przepadamy. Chociaż wczoraj, co dziwne -rozmawiałam z nim całkiem normalnie, jak nigdy. Ale może dlatego, że miałam dobry humor, co naprawdę rzadko się zdarza. Nie chodzi o to, że jestem podłą krową czy coś. Po prostu przy Jai'u nigdy nie mam dobrego humoru. Teoretycznie nie powinno tak być, bo pracujemy razem i w dodatku często musimy się widywać. Ale jest jak jest. Kiedyś wcale nie było inaczej, praktycznie nie rozmawialiśmy. Czasami miałam wrażenie, że Jai mnie podrywa, ale co ja mogłam o tym wiedzieć, miałam może z 15 lat, z pewnością nie więcej. Zapewne ciekawicie się dlaczego go odtrącałam, może dlatego, że nie jestem ani nigdy nie byłam łatwą laseczką, za którą mnie uważano. Pozory mylą, co można zauważyć. Jai należał do przystojnych, zadufanych w sobie, a takich ludzi nie lubiłam nawet wtedy. Owszem, zmienił się ale ile mu to zajęło? Może z trzy lata, kiedy zrozumiał, że żadnej kobiecie się to nie podoba.  Dlaczego mnie sobie odpuścił? Chociażby dlatego, że pokazywałam mu, że nie zależy mi na nim. Poskutkowało i to się liczy. Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to tylko dlatego, że chciałabym polepszyć moje kontakty z nim. Lepiej by się wtedy pracowało, to fakt. Ale jest dość duża możliwość, że zaczęłabym wtedy żywić do niego jakieś uczucie. A to nie byłoby w żadnym stopniu dobre dla obu stron. Także cofnięcie czasu chyba nie byłoby dobre. Niech już będzie tak jak jest. Dobra, dość rozmyślania na temat Jaidon'a. 

Powoli opuściłam swoje o iście królewskim rozmiarze łóżko, które w tym momencie było całe zarzucone czasopismami i ogromną ilością poduszek w odcieniu pudrowego różu jaki i czystej bieli. Podeszłam do okna, otwierając je na oścież. Na zewnątrz pogoda była naprawdę piękna, zresztą jak zawsze w Los Angeles. Na niebie widniało tylko kilka białych chmurek. Skoro jest taka piękna pogoda, szkoda by było ją zmarnować na siedzeniu w domu i czytaniu badziewnych magazynów. Czas spędzić ten dzień choć trochę aktywnie, czyt. czas pobiegać. Ostatni raz biegałam,cóż nawet nie pamiętam kiedy. Ale pamiętam, że dość niedawno kupiłam strój do biegania. No cóż, był ładny i już wtedy chciałam wziąć się w garść i zacząć dbać o formę, jednak mój plan zepsuła moja okropna i uciążliwa leniwość. Z pewnością należę do licznego grona leniwych ludzi. 

Wyciągnęłam z kieszeni moich spodni dresowych telefon, po czym zaczęłam pisać sms'a do przyjaciółki. 

Masz może ochotę pobiegać? 

Po dobrej minucie otrzymałam odpowiedź.

Pewnie. Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zadziwiasz. Wbiję do ciebie, ok. 12:30.

Lekko się uśmiechnęłam, wkładając komórkę do kieszonki. Od razu poszłam w stronę garderoby i wyciągnęłam z niej krótkie szorty i bokserkę w tym samym kolorze co dół. Sięgnęłam jeszcze tylko po adidasy i zaczęłam się przebierać. Zrobiłam kucyka i zabrałam się za ubieranie różowo-czarnego obuwia. Gdy już chciałam wychodzić z pokoju, przypomniało mi się, że zapomniałam o jednej niezbędnej rzeczy -nerce. W końcu muszę gdzieś włożyć telefon. Wróciłam do garderoby i wyjęłam czarną nerkę i włożyłam do niej wcześniej wspomnianą rzecz.Wreszcie zeszłam na dół, po drodze zerkając na wiszący naprzeciw zegar, mam jeszcze dobre 10 minut. By nie marnować czasu, postanowiłam,że wyjdę przed drzwi i poczekam na Taylor. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz i wkładając go do nerki. Usiadłam na schodkach i rozglądałam się po okolicy. Wyjątkowo dzisiaj jeździło naprawdę dużo aut, choć przyznam ta ulica nie należy do  ruchliwych, zwykle jest tu naprawdę spokojnie, ale teraz? Samochód za samochodem. Dziwne. 

-A Ty co taka zapatrzona jakby tam stał Zack Efron, Francisco Lachowski czy inny Bóg seksu? -zapytała złośliwie i przytuliła mnie na powitanie

-Oooch, gdyby tu stał Zack  Efron, zaliczyłabym zgon na miejscu -stwierdziłam i powachlowałam się ręką -Dobra, mniej gadania, więcej biegania moja droga! 

-Co się z Tobą dzieje ostatnio, naprawdę zaczynam się bać!  -odparła i zaczęła biec w stronę parku, od razu dotrzymałam jej towarzystwa.

-Nudziło mi się, wybacz ale jest zbyt ładna pogoda na siedzenie na dupie i nic nie robienie, nie uważasz? -przyjaciółka w odpowiedzi kiwnęła głową.

-A tak w ogóle, jak tam przystojniak od pizzy, Beau? -zapytała, zerkając na mnie kątem oka, jakby obserwując moją reakcje

-Zależy o co Ci chodzi -wzruszyłam ramionami i skręciłam w wąską uliczkę prowadzącą do parku. 

-Umówił się już z Tobą? 

-Nie i raczej nic z tego nie będzie -odrzekłam i zwolniłam trochę tempo 

-No chyba Cię w tym momencie pogrzało -zaprzeczyła i skarciła mnie wzrokiem -Flirtował z Tobą i rozbierał Cię wzrokiem. Widziałam, cały czas Was obserwowałam. Mam lepsze doświadczenie niż Ty, więc nawet nie wasz się mówić, że się mylę bo i tak obie wiemy, że to ja mam rację.

-Nie sądzę, żeby rozbierał mnie wzrokiem. Przesadzasz odrobinkę, znam go dopiero jeden dzień. A zresztą, nawet jeżeli, flirt mi nie zaszkodzi -wyjaśniłam

-Flirt owszem, ale wiesz, że flirt zawsze kończy się albo związkiem, albo seksem -stwierdziła

-Może i masz rację, ale będę uważać  -zapewniłam ją i zatrzymałam się żeby odpocząć, przyjaciółka zrobiła to samo

-Oby. A co z Jai'em? -I....w tym momencie nie wiem co mam odpowiedzieć, dlatego spojrzałam na nią pytająco, ta tylko przewróciła oczami i zaczęła tłumaczyć -Czy Ty jesteś ślepa, czy kompletnie nie zauważasz uczuć innych ludzi? Według mnie Jai jest zazdrosny, ale nie mam pewności...

-No właśnie, nie masz pewności. Jai już dawno sobie mnie odpuścił. Było, minęło.

-Stara miłość nie rdzewieje -przyznała i spojrzała na mnie spod uniesionych brwi. 

-Mieliśmy po 15 lat, tego nie można nazwać miłością -odparłam ze zwycięską miną i pobiegłam dalej.

-Ale...

-Nie ma żadnego 'ale'. Skończ ten temat i nie poruszaj go więcej, dziękuję.

-Ugh, dobra. Znasz moje zdanie, to się liczy -odpowiedziała, a ja usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam po niego i zobaczyłam sms'a od nieznanego numeru. Otworzyłam wiadomość i moim oczom ukazała się treść: 

Hej, tak sobie pomyślałem, że może wybrałabyś się ze mną na wieczór poetycki, dziś o 18, oczywiście jeżeli masz wolny czas ;) /Beau 

Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, a Taylor spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem, po czym spytała

-Kto napisał? 

-Beau, chcę ze mną iść na wieczór poetycki o 18 -wzruszyłam ramionami

-Idź, ale nie szalej za bardzo -pouczyła mnie i pokazała idealnie proste i białe zęby. 

-Spokojnie, nie mam już dziesięciu lat -zapewniłam ją i zaczęłam odpisywać. 

 Hej, z przyjemnością Ci dotrzymam Ci towarzystwa ;p

Odpowiedź dostałam niemalże natychmiastowo, co mnie zdziwiło. Albo ma bardzo sprawne palce, albo przewidział co odpiszę i napisał tę wiadomość od razu. Odpowiedzi jednak nie poznam

Ok, przyjadę po Ciebie o 17:25. Do zobaczenia Ariana

 Odpisałam mu tylko "Do zobaczenia" i pokazałam krótką konwersację przyjaciółce, ona tylko pokręciła głową i powiedziała.

-Mam złe przeczucie, że Cię wciągnie do łóżka. Wiem, że już mówiłam,że masz uważać, ale powtórzę to bo wiem, że przystojniak to przystojniak, wygląda niewinnie. 

-Taylor -zaczęłam -jestem ostrożna jeżeli chodzi o mężczyzn i nie dam się owinąć wokół palca, nie ze mną te numery -stwierdziłam, kręcąc głową i palcem.

-Obyś miała rację.

-Dobra, chodź bo zaraz padnę -zmieniłam temat, nie chcąc słuchać już kazań Taylor. 

-Ja jeszcze pobiegam, umówiłam się w parku z Luke'yem i Jaidonem -już chciałam iść w stronę domu, gdy usłyszałam jej ostatnie słowo.

-Co? 

-Czego nie zrozumiałaś? -zapytała 

-Z kim się umówiłaś? 

-No mówiłam, że z Luke'yem i Jai'em -spojrzała na mnie badawczo

-Pozdrów Luke'ya ode mnie -powiedziałam na odchodne

-A Jai'a? -krzyknęła

-Pa Taylor -odkrzyknęłam, ignorując jej pytanie. 

Idąc do domu, wyciągnęłam komórkę by  zerknąć na godzinę. Cóż, jest 13:30, godzina biegania. Dość dobry wynik jak na osobę która bardzo dawno nie doświadczyła wysiłku fizycznego. Brawo ja!

                  **3 godziny później**

Od dobrych dziesięciu minut zastanawiam się co mam na siebie włożyć. Jedyne co postanowiłam to to,że włosy zostawię rozpuszczone. Ale co do stroju? Kompletnie nie mam pomysłu. Na dworze ochłodziło się delikatnie, więc ostatecznie postanowiłam założyć szary top, ciemne dżinsy, czarną torebkę i szpilki tego samego koloru. Całość prezentowała się naprawdę dobrze. Zadowolona ze swojego ubioru, ruszyłam do pokoju by zrobić małego warkoczyka spinając go na górze, resztę włosów było rozpuszczonych (tak jak wspomniałam wcześniej). Na twarz nałożyłam ten sam makijaż co zwykle , chyba nic się nie zmieniło, a nawet jeżeli- drobna zmiana nigdy nikomu nie zaszkodziła, prawda?

 Zeszłam na dół, włączając na chwilę telewizor, ponieważ zostało mi trochę czasu do przyjazdu Brooks'a.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego z nim idę na spotkanie. Otóż - sprawił na mnie naprawdę dobre wrażenie, a to chyba ważne, no nie? Jest miły, inteligentny, zabawny. Na razie dość dobrze się z nim dogaduję. Poza tym, nie chcę mieć z nim kontaktu jak z Wood'em. Skoro mam pracować w firmie mojego ojca, musi być tam miły klimat. To ważne, bez tego nie byłoby wcale super.  Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, powoli wstałam z wygodnej, czarnej skórzanej sofy i ruszyłam w stronę głównego wejścia. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, był to Beau. O może pół godziny wcześniej. Od razu zaszczycił mnie uśmiech na jego młodej twarzy. Chwycił moją dłoń i zostawił na niej drobny pocałunek. Jeszcze trochę, a się przyzwyczaję do takiego traktowania (hehe).

-Cześć Beau -odezwałam się a chłopak wciąż z uśmiechem na twarzy puścił moją rękę. 

-Witaj Ariana, idziemy? -zapytał, a ja przytaknęłam.

____________________________

Hejka! :D Oto rozdział 8! Mam nadzieję, że Wam się spodoba i nie będziecie zawiedzeni! Wyrażajcie swoją opinie w komentarzach! Do napisania kochani! :*  

(Komentujesz = motywujesz!)


  6/7 komentarzy-następny rozdział!