poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 6

Obudziłam się dość nietypowo, nie tak jak zwykle. Powoli zaczęłam wstawać i od razu chwyciłam się za głowę. Cóż, chyba jestem trochę pijana hehe. Rozejrzałam się i zauważyłam, że jestem w swoim pokoju, zauważyłam również Taylor która leżała na fotelu przykryta kocem.Wokół nas leżało mnóstwo butelek, hmm a miało skończyć się na jednym piwie. Kolejny plan legł w gruzach. Brawo my. Stwierdzam, że znakomitym pomysłem będzie zejście na dół wzięcie wody i tabletki przeciwbólowej. Najwyżej zacznie mi totalnie odbijać. Cóż, jest 8 rano, a ja jestem trochę pijana, cholernie boli mnie głowa, moje włosy zapewne są potargane na różne strony. Dodam jeszcze, że mam na sobie samą koszulkę. Gdyby ktoś nieznajomy wszedł do domu i by mnie zobaczył, pierwsza rzecz jaka by przyszła mu na myśl to to, że jestem po seksie.

Dobra, czas zrealizować swój plan. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę korytarza. Przede mną jeszcze kilkadziesiąt schodów, lepiej będzie gdy będę trzymać się poręczy. Tak, to dobre wyjście. Ze swoją tak jakby "Przeszkodą" uporałam się dość szybko, przynajmniej tak mi się  wydaję. Straciłam wyczucie czasu, nie polecam nikomu przedawkowanie alkoholu, trzy razy nie. 

Podeszłam do szafki i jako że jestem naprawdę niską osobą, musiałam stanąć na szafce. Zrozumieją to tylko niskie osoby. 

 Wyciągnęłam byle jakie tabletki na ból głowy, po czym popiłam wodą. Powoli zeszłam z szafki, oczywiście nie obyło się bez lekkiego obicia kolana. Moja reakcja była nietypowa.. Otóż, zaczęłam się śmiać. Perfidnie śmiać się z własnej osoby.Hmm, dopiero teraz zauważyłam, że mam więcej takich siniaków. Jestem totalną niezdarą, a przynajmniej gdy nie jestem trzeźwa. Raptownie podniosłam się z ziemi gdy usłyszałam lekkie pukanie. Natychmiast ruszyłam do drzwi, przyznam lekko przeraziłam się myśląc, że to rodzice, a otwierając drzwi trochę odetchnęłam z ulgą, jednak widząc osobę stojącą przede mną nieco się zdziwiłam i ucieszyłam? Ariana, spokojnie, to tylko alkohol buzuje w Twoich żyłach, nie żaden pociąg do mężczyzny. O nie, nie.

-Witaj Jai -powiedziałam mierząc jego sylwetkę od góry do dołu, lekko hihocząc przy tym.

-Ariana, jesteś pijana -stwierdził kładąc ręce na piersi. Dopiero teraz zauważyłam, że był ubrany inaczej niż zwykle. Na jego brązowych włosach spoczywała czarna czapka odwrócona tyłem? Zamiast czarnych rurek, miał moro i obcisłą czarną koszulkę.

-Taka dama jak ja, nie może być pijana -powiedziałam, zaprzeczając jego przypuszczeniom i opierając się o drzwi.

-Przecież widzę. Jesteś cholernie pijana

-Nie przesadzaj -powiedziałam kładąc ręce na jago klatce piersiowej. I zaczęłam jeździć ręką w górę i dół.

-Co Ty robisz? 

-Przecież wiem, że mnie chcesz. Wiem, że Ci się to podoba, nie udawaj, że nie -powiedziałam i spojrzałam na niego z dołu, jego wzrok był skupiony na mnie w 100%. Chwilę później, chwycił mnie za nadgarstki.

-Nie mam zamiaru ani z Tobą rozmawiać, ani czegokolwiek z Tobą robić gdy jesteś totalnie pijana -powiedział, a ja parsknęłam

-Więc, co Cię tu sprowadza? -zapytałam, a on wyciągnął w moją stronę jakąś kopertę. 

-Przekaż to swojemu ojcu, gdy wróci.

-Oczywiście -powiedziałam i gdy miałam zamiar zamknąć mu drzwi przed nosem, chłopak chwycił je jedną ręką. 

-Gdy wytrzeźwiejesz porozmawiamy, idź spać Ariana -powiedział i puścił drzwi, na skutek czego zamknęły się. Od razu podążyłam do salonu, by odłożyć jakże ważny list czy kij wie co.

-Kto to był? -usłyszałam głos Taylor, dobiegający z łazienki.

-Jai -powiedziałam krótko

-Co chciał? 

-Coś do ojca czy coś. Idę spać -jak powiedziałam, tak zrobiłam. 

**

Od ponad trzydziestu minut, rodzice uświadomili mnie, że za godzinę mamy kolację z okazji przyjazdu nowego pracownika. Jeeej! Krzyk optymistki, taa. Wstałam trzydzieści pięć minut temu, a dopiero teraz się dowiaduję, że idziemy na kolację. Fajnie, serio. Jest 15:30. Taa, pospałam trochę, to prawda. A kac? Jest, ale minimalny. Całe szczęście. Jestem już trochę uszykowana, czyt. wykąpana.  Aktualnie stoję przed szafą i zastanawiam się co ubrać. Dylemat każdej kobiety. Dobra, po co mam się wielce stroić, nie mam dla kogo. Wyciągnęłam sukienkę i zaczęłam się ubierać. Nie zajęło mi to długo, może jakieś 5 minut... Pobiegłam jeszcze do łazienki zrobić "lekki makijaż" hehe, bardzo "lekki". Czujecie ten sarkazm? Ja tak. Hehe. Po 25 minutach nakładania "tapety" poszłam tylko po torebkę i telefon i zbiegłam na dół trzymając szpilki w dłoni. Zakładając buty, zauważyłam, że w drzwiach stanął Jai z jak zwykle poważną miną. Zmierzył moją całą sylwetkę po czym wzrok skierował na moich rodziców, którzy o dziwo nie byli jeszcze uszykowani. 

-Kochanie, pojedziesz z Jai'em, my do Was dojedziemy -powiedziała mama, zakładając swoje brylantowe kolczyki. 

-Przecież posiadam samochód jaki i prawo jazdy

-Wiem skarbie, ale po co mamy jechać trzema samochodami? 

-Ariana, nie narzekaj, po prostu chodź -powiedział Jai wywracając oczami, a ja z rękoma na piersi wyszłam i skierowałam się do czarnego mercedesa. Nawet nie zauważyłam, gdy Jai stanął obok mnie i otworzył drzwi. Woow, prawdziwy  dżentelmen. Tak, znowu sarkazm. 

-Dlaczego nie mogłam jechać sama? Przecież znam drogę -powiedziałam zapinając pasy. 

-Przypominam, że jeszcze kilka godzin temu byłaś pijana i to dość mocno -uświadomił mnie z mega poważną miną. 

-Zdążyłam już wytrzeźwieć -wzdrygnęłam ramionami, przez co chłopak spojrzał na mnie w lusterku -Podobno byłeś, rano. Mógłbyś oświecić mnie, co Ci mówiłam? 

-Żartujesz? Nie pamiętasz nic? 

-Gdybym pamiętała, to nie musiałabym pytać Ciebie. 

-To widzę, że ostro się bawiłaś. Więc, jechałaś po mojej klatce piersiowej w górę i w dół -zaczął, a ja już spaliłam buraka i zakryłam twarz rękoma nie dowierzając -Mówiłaś coś w stylu "bierz mnie, wiem, że chcesz. Nie musisz tego ukrywać".

-Nie, błagam, powiedz, że do niczego nie doszło

-Nie, nie poszliśmy do łóżka czy coś w tym stylu -powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą, a Jai spojrzał na mnie kontem oka.

-Nigdy więcej -powiedziałam chwytając się za głowę. 

-Mówisz tak, bo boisz się, że następnym razem gdy do Ciebie przyjdę to do czegoś dojdzie, czy masz dość na następne kilka miesięcy? -zapytał i zaparkował samochód idealnie przy wejściu do  naszej restauracji i hotelu.

-Skoro teraz nie poszliśmy do łóżka, to następnym razem też nie  -powiedziałam i wyszłam z auta. Po chwili chłopak zrobił to samo. Oboje podążyliśmy ku wejściu -Ile tu będzie ludzi? -zapytałam zauważając naprawdę wielki stół. 

-Dość sporo -przyznał wkładając ręce do kieszeni.

-A kiedy pojawią się goście? 

-Za 10 minut wszyscy powinni być.

-Z okazji nowego pracownika taki szum? -zapytałam pokazując przygotowane miejsca przy stole.

-Nasz nowy pracownik, przyjechał z Melbourne. Pomoże nam założyć kolejny hotel, ale tym razem z Londynie.

-Wciąż nie rozumiem po co tyle szumu -wzruszyłam ramionami.

-Twoi rodzice już są -powiedział, a ja podeszłam do stołu i ku mojemu zdziwieniu miejsca były podpisane. Siedziałam obok Jai'a. I na przeciwko moich rodziców. Boże, już wiem kto to wymyślał... Taa, dzięki mamo, tato.  Szybko, zajęłam miejsce i napisałam sms'a do Taylor. Taak, przyjaciele też zostali zaproszeni. Zauważyłam, że Tay miała miejsce obok mnie, przez co ucieszyłam się w duchu. Przynajmniej nie będę skazana na kolesia obok mnie. Po chwili dostałam odpowiedź, podobno moja przyjaciółka ma zaraz być z bratem Jai'a, woo? Obie przyjechałyśmy z braćmi Wood. Zaszczyt! 

Podniosłam wzrok z telefonu i spojrzałam na Jai'a siadającego na miejscu obok. 

-Zaraz przyjedzie Twój brat -powiedziałam i wróciłam wzrokiem w telefon. 

-Na nic innego nie czekam -odpowiedział sarkastycznie. 

Po kilku minutach przyjechała Tay z Luke'yem. Od razu zaczęli swoją jakże "ciekawą" rozmowę wraz z Jaidonem. A ja? Nudziłam się okropnie. Ale dam radę, ile może trwać kolacja? Oj zasmucę samą siebie - kolacja nawet się nie zaczęła, ale...goście się zbierają co oznacza, że niedługo "główny gość" się pojawi. Jestem ciekawa,jak bardzo brzydki i stary jest ten biznesmen. Pewnie ma brzuch, jak niejedna kobieta w ciąży i założę  się, że jest łysy. Tak, to z pewnością. Chociaż, nie każdy biznesmen taki jest, mój ojciec totalnie do tego opisu nie pasuję, ale to jest wyjątek. Nagle poczułam lekkie szturchnięcie ze swojej lewej strony. Podniosłam głowę, zauważyłam, że każdy wstał, więc szybko zrobiłam to samo. Przy drzwiach pojawił się mężczyzna, nieziemsko przystojny. Z lekkim zarostem. Gdy podszedł bliżej, mogłam się przyjrzeć. To co zauważyłam, mocno mnie zszokowało.

-Taylor -powiedziałam

-Co się stało? -zapytała zdziwiona

-To jest gość od pizzy.

-CO? 

-To co słyszysz -powiedziałam wciąż patrząc w stronę nowego pracownika. 

-Może, pomagał rozwozić? Czy coś? -zasugerowała

-Możliwe -odparłam, wracając do przyglądania się. 

Po chwili każdy usiadł. A "nowy" zajął miejsce obok Jai'a i zaczął o czymś z nim rozmawiać. Nie chciałam się wsłuchiwać, więc po prostu siedziałam i rozmawiałam z Luke'yem siedzącym naprzeciw mnie. Chłopak w przeciwieństwie do swojego brata bliźniaka, sprawia wrażenie bardzo sympatycznego. Cieszę się, że Taylor się z nim spotyka. Zasłużyła na kogoś takiego jak on. Z rozmowy wyrwał mnie Jai. 

-Nie jesz? -zapytał ze zdziwieniem. Dopiero teraz zauważyłam, że każdy cokolwiek ma na talerzu, oprócz mnie i Luke'a

-Nie jestem głodna -odparłam 

-Nie wiem czy wiesz, ale żeby czym szybciej pozbyć się kaca, należy jeść -szepnął mi do ucha

-Nie wiem czy wiesz, ale nie mam już kaca -odszepnęłam i lekko się odsunęłam. 

Z ciekawości spojrzałam w stronę przystojniaka od pizzy, który okazał się tym cudownym biznesmenem. Był zafascynowany rozmową z moim tatą. Cóż, interesy jak widać. Uh, muszę przestać tak się na niego patrzeć, bo sobie pomyślą, że się napalam czy coś. A to nie jest prawda! Zwyczajnie przyglądam się nowemu pracownikowi, cóż w tym dziwnego? Okay, to jest troszkę dziwne, ale bez przesady. 

-Patrzy się na Ciebie -usłyszałam lekki szept który dochodził jak się okazało od mojej przyjaciółki. Raptownie odwróciłam głowę i.. przyznaję, nie wkręciła mnie. Patrzył się i do tego uśmiechał.


Bez zastanowienie odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam głowę w stronę mojej przyjaciółki. I to jest kolejny dowód na to,że nie każdy biznesmen jest gruby i łysy. Są takie dwa przypadki. Stop. Wróć. Jednak trzy. Poprzednio nie policzyłam Jai'a, głupia ja. Wciąż nie mam zielonego pojęcia, jak ma na imię. Eh, potem zapytam ojca, czy Jai'a. Zresztą pewnie w poniedziałek go poznam. Skoro to pracownik, to prędzej czy później, to spotkanie nadejdzie. Jestem ciekawa, czy pamięta, że to mi przyniósł pizze. Dobra, Ariana ogarnij dupę. Kurcze, ta praca jest naprawdę okropna. Nie dość, że mam siedzieć w jednym budynku z AŻ dwoma przystojniakami, to jeszcze będę musiała chodzić na te kolację z od dzisiaj dwoma przystojniakami, nie jednym, ale dwoma. Dobra, ochłoń. Przecież są lepsi faceci. No ba.

Cóż, jest dopiero siedemnasta. Kolacja trwa dopiero godzinę,a ja już nie wytrzymuję. Jeszcze na dodatek nalewają szampana. Razem z Taylor poszłyśmy do łazienki, umyć ręce po "jedzeniu" czyt. nie jedzeniu. Wróciłyśmy po ok. 5 minutach. Od razu kelner podał nam szampana. Stwierdziłyśmy, że nie będziemy siadać bo nie ma zbytnio sensu, gdy każdy stoi. Podeszłyśmy do Luke'ya i zaczęliśmy w sumie to oni zaczęli denną rozmowę. Tak, denna to dobre słowo, definitywnie. Po chwili podszedł do nas Jai z tym którego imienia nie znam. 

- Poznaj naszego nowego pracownika -powiedział i zaczął coś mówić, gdy "nowy pracownik" wyciągnął rękę w moją stronę.

-Więc, nie zdążyliśmy jeszcze się poznać. Jestem Beau, a Ty.. 

-Ariana -dokończyłam za niego, podając mu rękę, którą ku mojemu wielkiemu zdziwieniu pocałował. Kątem oka spojrzałam na Jai'a którego twarz nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. 

__________________________________

Hejka! Więc oto i jest rozdział 6! Mam nadzieję, że Wam się podoba! :D

Komentujcie i miłego czytania! :*

Do napisania kochani! :D

              

        6 komentarzy -następny rozdział!

 

 


6 komentarzy: