poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 7

                               **Perspektywa Jai'a**

Od dłuższego czasu stoję wraz z moim bratem i jego dziewczyną. Szczerze mówiąc, nie wiem co ich łączy. W przeciwieństwie do mnie i Ariany  z pewnością jakieś uczucie. Skoro jesteśmy już przy Arianie. Pewnie zastanawiacie się co robi, otóż spędza czas z nowym pracownikiem. A ja? Stoję i przysłuchuję się o czym rozmawiają moi przyjaciele. A tak całkiem serio, to w ogóle ich nie słucham. Wolałbym posłuchać czyjąś inną rozmowę, tak mówię tu o Ari i Beau. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosny czy coś. Po prostu jestem ciekawy, jakimi tanimi tekstami ją wyrywa. Wydaję mi się,że on nie ma u niej szans. Od kąt ją znam, czyli od naprawdę długiego czasu, nigdy nie miała chłopaka. Z tego co wiem i z tego co zauważyłem, jest albo udaję niedostępną. A Beau? Wygląda na psa na baby. Wiem, że nie powinienem oceniać ludzi po wyglądzie, ale mam takie przeczucie, że on jest mężczyzną który traktuję kobiety jak zabawki. Ale nawet jeżeli bym coś powiedział córce mojego szefa, wsadziłaby sobie moje zdanie w dupę. Czemu tak myślę? Chociażby dlatego, że Ariana za mną nie przepada. Nigdy za mną nie przepadała. Jeszcze ten pocałunek wszystko zepsuł. Czemu ją pocałowałem? W sumie, sam nie wiem. Może dlatego, że działa na faceta jak magnez, może dlatego, że jest seksowna, chamska ale też niewinna. Gdyby chciała, mogłaby owinąć sobie każdego faceta wokół jednego palca. Wiem, że to był błąd z mojej strony ale szczerze mówiąc nie żałuję. Wiem, że teraz ma mnie za dupka, ale co miałem jej odpowiedzieć? Ten pocałunek, był nieplanowany. Naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłem. Zrobiłem, a potem pomyślałem. Brawo ja.  Pewnie teraz myślicie, że mi się podoba. Otóż nie, chyba nie. Ariana nie jest partią dla mnie, ani ja dla niej.

-A Ty co taki zamyślony? -padło krótkie pytanie ze strony mojego bliźniaka. 

-Jestem zmęczony, idę się przewietrzyć -powiedziałem, kątem oka patrząc w stronę Ariany i Brooks'a. Wolnym krokiem ruszyłem w  stronę pustego balkonu. Lekko, przymykając za sobą drzwi. Wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę papierosów, od razu zapalając jednego. Odwrócony  tyłem, usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi. Powoli odwróciłem się i ujrzałem Luke'ya. Chłopak podszedł bliżej i przyglądał mi się, jakby nie widział mnie co najmniej kilka miesięcy. 

-Co jest? -zapytałem 

-Mnie się pytasz? Jakiś koleś przymila się do dziewczyny, którą chciałbyś mieć przy sobie. I na dodatek Ty nic nie robisz, tylko patrzysz jak ją tracisz. 

-Nic do niej nie czuję, jeżeli wierzysz, ze jest inaczej, to się grubo mylisz. 

-Jasne -parsknął, po czym kontynuował -Próbujesz okłamać mnie czy siebie? Myślisz, że tego nie widać? Mnie nie oszukasz, znam Cię zbyt dobrze. Gdyby Ci na niej nie zależało, nie martwiłbyś się o nią, nie pocałowałbyś jej - spojrzałem na niego, zrobił zwycięską minę. 

-Pierdolisz głupoty, nie obchodzi mnie ona, a tym bardziej z kim się spotyka -odpowiedziałem wzruszając ramionami

-Nie pierdolę, problem tkwi w Tobie, nie dostrzegasz tego co do niej czujesz. Z nią jest tak samo. 

-Jak można kochać osobę o której się nic nie wie? Sam sobie na to odpowiedz -powiedziałem mrużąc lekko oczy. 

-Nie powiedziałem, że ją kochasz, tylko, że darzycie siebie jakimś uczuciem. 

-Ta, uczuciem nienawiści -powiedziałem,  a brat pokręcił głową

-Kiedyś zrozumiesz -stwierdził i wyszedł, a ja wypuściłem dym i odetchnąłem głęboko

Po chwili zgasiłem resztę papierosa i wróciłem do środka, zamykając drzwi. Cóż jest, 19. Dopiero. Co dziwne, jestem cholernie zmęczony i padam. Zauważyłem, że  rodzice Ariany już musieli pojechać, co oznaczało jedno- muszę odwieść ją do domu. Skorzystałem z okazji, gdy nie było Brooks'a obok niej. Dziewczyna spojrzała na mnie z dość dziwną miną, jednak wciąż na jej twarzy pozostał uśmiech. Dość rzadko gościł na jej twarzy, przynajmniej w moim towarzystwie.

-Paliłeś? -zapytała zdziwiona i nagle jej mina zrzedła. 

-Co w tym dziwnego? -zapytałem mrużąc jedno oko

-Niby nic, ale nie powiedziałabym, że palisz

-Cóż, a ja, że jesteś zdolna do upicia się. Patrz, co za niespodzianka.

-Chociaż dzisiaj oszczędź swoich chamskich tekstów -odpowiedziała i spojrzała na mnie z wyrzutem. 

-Ty też się postaraj. Mniejsza, muszę Cię odwieść do domu -powiedziałem

-A moi rodzice gdzie są?

-Pojechali dość dawno -stwierdziłem, lekko wzruszając ramionami. 

-Kiedy chcesz jechać? -zapytała patrząc na mnie z dołu.

-Teraz -powiedziałem jej krótko, na co tylko skinęła głową. 

-Poczekaj tylko chwilkę -powiedziała i podeszła do kogo? Do Beau. Powiedziała coś do niego z ogromnym uśmiechem, na co oboje się zaśmiali. Po chwili Ariana stanęła na palcach i dała mu buziaka w policzek, a ten od razu się uśmiechnął, chwycił jej dłoń i zostawił na niej pocałunek. A więc na to w dzisiejszych czasach kobiety się łapią. Nie przepadam za tym kolesiem.  Gdy Ariana zaczęła iść w moją stronę szła tak jak zawsze- poruszając lekko biodrami. Brooks skorzystał z okazji i patrzył na jej tyłek. Na jego miejscu nie napalałbym się na córkę szefa. No ale, jego sprawa, nie moja. Ja się w to nie mieszam. 

-Możemy jechać -powiedziała i zaczęła iść w stronę drzwi. Szybko dotrzymałem jej kroku. Powoli podszedłem do samochodu i otworzyłem jej drzwi, powiedziała krótkie dziękuję i wsiadła do środka.

-Jak Ci minął wieczór -zapytała opierając głowę o szybę auta. Jest przerażająco miła, co się stało

-Kolacja jak kolacja. Nic nadzwyczajnego -odpowiedziałem, na co skinęła głową i przymknęła oczy. Czasami wygląda naprawdę niewinnie, ale gdy coś powie od razu zmienia się zdanie. Gdy miałem piętnaście lat, byłem w niej zakochany, nie wiedział o tym nikt. Do tej pory nikt o tym nie wie. I dobrze.  Pewnie teraz każdy się zastanawia, dlaczego odpuściłem. Ponieważ nawet o nią nie walczyłem, zawsze wiedziałem, że jest nie do zdobycia. I miałem rację, więc na prawdę cieszę się, że zmądrzałem. Nie wiem po co w ogóle o tym wspominam. Od razu jak wrócę do domu to położę się spać,tak to wspaniały pomysł. Po chwili zorientowałem się, że stoimy w korku. I to nie małym, ale ogromny. Lepiej już być nie może.

 -No to trochę tu pobędziemy -stwierdziła lekko ziewając i wypinając do przodu klatkę piersiową, uwydatniając w ten sposób biust. Gdyby była moja, już dawno bylibyśmy na tyle mojego samochodu. Jai co się z tobą dzieje, nie możesz wyobrażać sobie seksu w samochodzie z kobietą którą znasz sześć lub siedem lat. Na serio potrzebuję drzemki..

Z moich rozmyśleń wyrwało mnie szturchnięcie Ariany.Otrząsnąłem się i spojrzałem na nią pytająco, na co przewróciła oczami.

-Wybacz, zamyśliłem się -powiedziałem poprawiając włosy.

-Taa, zdążyłam zauważyć -odparła

-Więc co mówiłaś?

-Pytałam, czy nie ma innej drogi, bo widzę, że zasypiasz 

-Nie ma, spokojnie dam radę, tylko niech ten korek się ruszy -odrzekłem i zacząłem lekko uderza opuszkami palców o kierownicę, co przykuło uwagę Ariany. 

-Trik nerwowy, czy co? -zapytała z nutką ironii w głosie, co zawsze idzie wyczuć, przynajmniej u niej. 

-A żebyś wiedziała -odparłem i spojrzałem na nią kątem oka. Jej wzrok był skupiony na wyświetlaczu telefonu. Nie jestem pewien co robiła, ale wydaję mnie się, że pisała sms'a. Albo do swojej przyjaciółki albo... Beau. Ta i ta opcja w sumie pasuję, ale która jest prawidłowa to nie wiem. 

-Słyszałam, że będziesz dzielić biuro z Beau 

-Och, doprawdy? -mówiłem już, że za nim nie przepadam? Jeżeli, tak to co. Mogę to mówić cały czas.

-Tak. Ty i ja mamy mu pomagać w założeniu tego hotelu -powiedziała z wzrokiem wciąż przykutym do telefonu.świetnie, to trójkącik jakiś czy coś? Lepiej już być nie może..

-O niczym innym nie marzyłem -powiedziałem unosząc ręce do góry udając szczęście. Ariana spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. 

Od ponad 10 minut nic nie powiedziała, ale to dobrze, bo nie chcę już słuchać ani o Brooks'ie, ani o niczym związanym z firmą. Chcę zapalić papierosa, iść spać.Cokolwiek, byle zapomnieć o tym idiotycznym dniu. Przynajmniej odpocznę jeszcze jeden dzień.   Jeden dzień spokoju.  Lepsze to niż nic, mam rację?  Po chwili byłem już pod domem mojego szefa, zaparkowałem idealnie przy wyjściu, czyli tam gdzie zazwyczaj. Dziewczyna odpięła pas, otworzyła drzwi, po czym odezwała się

-Dziękuję za podwiezienie i odwiezienie do domu, a i przepraszam za kłopot -odparła i wyszła z samochodu, zamykając za sobą drzwi

-To nie był kłopot, tylko przyjemność -powiedziałem pod nosem i odjechałem.

_____________________

Hejka miśki! Oto dość rozdział 7! Według mnie jest fatalny.. Wyraźcie swoją opinie w komentarzach! Może Wam się podoba? KOMENTUJCIE! :D

 Do napisania! :*

 

   6 komentarzy - następny rozdział!


 



 

 



poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 6

Obudziłam się dość nietypowo, nie tak jak zwykle. Powoli zaczęłam wstawać i od razu chwyciłam się za głowę. Cóż, chyba jestem trochę pijana hehe. Rozejrzałam się i zauważyłam, że jestem w swoim pokoju, zauważyłam również Taylor która leżała na fotelu przykryta kocem.Wokół nas leżało mnóstwo butelek, hmm a miało skończyć się na jednym piwie. Kolejny plan legł w gruzach. Brawo my. Stwierdzam, że znakomitym pomysłem będzie zejście na dół wzięcie wody i tabletki przeciwbólowej. Najwyżej zacznie mi totalnie odbijać. Cóż, jest 8 rano, a ja jestem trochę pijana, cholernie boli mnie głowa, moje włosy zapewne są potargane na różne strony. Dodam jeszcze, że mam na sobie samą koszulkę. Gdyby ktoś nieznajomy wszedł do domu i by mnie zobaczył, pierwsza rzecz jaka by przyszła mu na myśl to to, że jestem po seksie.

Dobra, czas zrealizować swój plan. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę korytarza. Przede mną jeszcze kilkadziesiąt schodów, lepiej będzie gdy będę trzymać się poręczy. Tak, to dobre wyjście. Ze swoją tak jakby "Przeszkodą" uporałam się dość szybko, przynajmniej tak mi się  wydaję. Straciłam wyczucie czasu, nie polecam nikomu przedawkowanie alkoholu, trzy razy nie. 

Podeszłam do szafki i jako że jestem naprawdę niską osobą, musiałam stanąć na szafce. Zrozumieją to tylko niskie osoby. 

 Wyciągnęłam byle jakie tabletki na ból głowy, po czym popiłam wodą. Powoli zeszłam z szafki, oczywiście nie obyło się bez lekkiego obicia kolana. Moja reakcja była nietypowa.. Otóż, zaczęłam się śmiać. Perfidnie śmiać się z własnej osoby.Hmm, dopiero teraz zauważyłam, że mam więcej takich siniaków. Jestem totalną niezdarą, a przynajmniej gdy nie jestem trzeźwa. Raptownie podniosłam się z ziemi gdy usłyszałam lekkie pukanie. Natychmiast ruszyłam do drzwi, przyznam lekko przeraziłam się myśląc, że to rodzice, a otwierając drzwi trochę odetchnęłam z ulgą, jednak widząc osobę stojącą przede mną nieco się zdziwiłam i ucieszyłam? Ariana, spokojnie, to tylko alkohol buzuje w Twoich żyłach, nie żaden pociąg do mężczyzny. O nie, nie.

-Witaj Jai -powiedziałam mierząc jego sylwetkę od góry do dołu, lekko hihocząc przy tym.

-Ariana, jesteś pijana -stwierdził kładąc ręce na piersi. Dopiero teraz zauważyłam, że był ubrany inaczej niż zwykle. Na jego brązowych włosach spoczywała czarna czapka odwrócona tyłem? Zamiast czarnych rurek, miał moro i obcisłą czarną koszulkę.

-Taka dama jak ja, nie może być pijana -powiedziałam, zaprzeczając jego przypuszczeniom i opierając się o drzwi.

-Przecież widzę. Jesteś cholernie pijana

-Nie przesadzaj -powiedziałam kładąc ręce na jago klatce piersiowej. I zaczęłam jeździć ręką w górę i dół.

-Co Ty robisz? 

-Przecież wiem, że mnie chcesz. Wiem, że Ci się to podoba, nie udawaj, że nie -powiedziałam i spojrzałam na niego z dołu, jego wzrok był skupiony na mnie w 100%. Chwilę później, chwycił mnie za nadgarstki.

-Nie mam zamiaru ani z Tobą rozmawiać, ani czegokolwiek z Tobą robić gdy jesteś totalnie pijana -powiedział, a ja parsknęłam

-Więc, co Cię tu sprowadza? -zapytałam, a on wyciągnął w moją stronę jakąś kopertę. 

-Przekaż to swojemu ojcu, gdy wróci.

-Oczywiście -powiedziałam i gdy miałam zamiar zamknąć mu drzwi przed nosem, chłopak chwycił je jedną ręką. 

-Gdy wytrzeźwiejesz porozmawiamy, idź spać Ariana -powiedział i puścił drzwi, na skutek czego zamknęły się. Od razu podążyłam do salonu, by odłożyć jakże ważny list czy kij wie co.

-Kto to był? -usłyszałam głos Taylor, dobiegający z łazienki.

-Jai -powiedziałam krótko

-Co chciał? 

-Coś do ojca czy coś. Idę spać -jak powiedziałam, tak zrobiłam. 

**

Od ponad trzydziestu minut, rodzice uświadomili mnie, że za godzinę mamy kolację z okazji przyjazdu nowego pracownika. Jeeej! Krzyk optymistki, taa. Wstałam trzydzieści pięć minut temu, a dopiero teraz się dowiaduję, że idziemy na kolację. Fajnie, serio. Jest 15:30. Taa, pospałam trochę, to prawda. A kac? Jest, ale minimalny. Całe szczęście. Jestem już trochę uszykowana, czyt. wykąpana.  Aktualnie stoję przed szafą i zastanawiam się co ubrać. Dylemat każdej kobiety. Dobra, po co mam się wielce stroić, nie mam dla kogo. Wyciągnęłam sukienkę i zaczęłam się ubierać. Nie zajęło mi to długo, może jakieś 5 minut... Pobiegłam jeszcze do łazienki zrobić "lekki makijaż" hehe, bardzo "lekki". Czujecie ten sarkazm? Ja tak. Hehe. Po 25 minutach nakładania "tapety" poszłam tylko po torebkę i telefon i zbiegłam na dół trzymając szpilki w dłoni. Zakładając buty, zauważyłam, że w drzwiach stanął Jai z jak zwykle poważną miną. Zmierzył moją całą sylwetkę po czym wzrok skierował na moich rodziców, którzy o dziwo nie byli jeszcze uszykowani. 

-Kochanie, pojedziesz z Jai'em, my do Was dojedziemy -powiedziała mama, zakładając swoje brylantowe kolczyki. 

-Przecież posiadam samochód jaki i prawo jazdy

-Wiem skarbie, ale po co mamy jechać trzema samochodami? 

-Ariana, nie narzekaj, po prostu chodź -powiedział Jai wywracając oczami, a ja z rękoma na piersi wyszłam i skierowałam się do czarnego mercedesa. Nawet nie zauważyłam, gdy Jai stanął obok mnie i otworzył drzwi. Woow, prawdziwy  dżentelmen. Tak, znowu sarkazm. 

-Dlaczego nie mogłam jechać sama? Przecież znam drogę -powiedziałam zapinając pasy. 

-Przypominam, że jeszcze kilka godzin temu byłaś pijana i to dość mocno -uświadomił mnie z mega poważną miną. 

-Zdążyłam już wytrzeźwieć -wzdrygnęłam ramionami, przez co chłopak spojrzał na mnie w lusterku -Podobno byłeś, rano. Mógłbyś oświecić mnie, co Ci mówiłam? 

-Żartujesz? Nie pamiętasz nic? 

-Gdybym pamiętała, to nie musiałabym pytać Ciebie. 

-To widzę, że ostro się bawiłaś. Więc, jechałaś po mojej klatce piersiowej w górę i w dół -zaczął, a ja już spaliłam buraka i zakryłam twarz rękoma nie dowierzając -Mówiłaś coś w stylu "bierz mnie, wiem, że chcesz. Nie musisz tego ukrywać".

-Nie, błagam, powiedz, że do niczego nie doszło

-Nie, nie poszliśmy do łóżka czy coś w tym stylu -powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą, a Jai spojrzał na mnie kontem oka.

-Nigdy więcej -powiedziałam chwytając się za głowę. 

-Mówisz tak, bo boisz się, że następnym razem gdy do Ciebie przyjdę to do czegoś dojdzie, czy masz dość na następne kilka miesięcy? -zapytał i zaparkował samochód idealnie przy wejściu do  naszej restauracji i hotelu.

-Skoro teraz nie poszliśmy do łóżka, to następnym razem też nie  -powiedziałam i wyszłam z auta. Po chwili chłopak zrobił to samo. Oboje podążyliśmy ku wejściu -Ile tu będzie ludzi? -zapytałam zauważając naprawdę wielki stół. 

-Dość sporo -przyznał wkładając ręce do kieszeni.

-A kiedy pojawią się goście? 

-Za 10 minut wszyscy powinni być.

-Z okazji nowego pracownika taki szum? -zapytałam pokazując przygotowane miejsca przy stole.

-Nasz nowy pracownik, przyjechał z Melbourne. Pomoże nam założyć kolejny hotel, ale tym razem z Londynie.

-Wciąż nie rozumiem po co tyle szumu -wzruszyłam ramionami.

-Twoi rodzice już są -powiedział, a ja podeszłam do stołu i ku mojemu zdziwieniu miejsca były podpisane. Siedziałam obok Jai'a. I na przeciwko moich rodziców. Boże, już wiem kto to wymyślał... Taa, dzięki mamo, tato.  Szybko, zajęłam miejsce i napisałam sms'a do Taylor. Taak, przyjaciele też zostali zaproszeni. Zauważyłam, że Tay miała miejsce obok mnie, przez co ucieszyłam się w duchu. Przynajmniej nie będę skazana na kolesia obok mnie. Po chwili dostałam odpowiedź, podobno moja przyjaciółka ma zaraz być z bratem Jai'a, woo? Obie przyjechałyśmy z braćmi Wood. Zaszczyt! 

Podniosłam wzrok z telefonu i spojrzałam na Jai'a siadającego na miejscu obok. 

-Zaraz przyjedzie Twój brat -powiedziałam i wróciłam wzrokiem w telefon. 

-Na nic innego nie czekam -odpowiedział sarkastycznie. 

Po kilku minutach przyjechała Tay z Luke'yem. Od razu zaczęli swoją jakże "ciekawą" rozmowę wraz z Jaidonem. A ja? Nudziłam się okropnie. Ale dam radę, ile może trwać kolacja? Oj zasmucę samą siebie - kolacja nawet się nie zaczęła, ale...goście się zbierają co oznacza, że niedługo "główny gość" się pojawi. Jestem ciekawa,jak bardzo brzydki i stary jest ten biznesmen. Pewnie ma brzuch, jak niejedna kobieta w ciąży i założę  się, że jest łysy. Tak, to z pewnością. Chociaż, nie każdy biznesmen taki jest, mój ojciec totalnie do tego opisu nie pasuję, ale to jest wyjątek. Nagle poczułam lekkie szturchnięcie ze swojej lewej strony. Podniosłam głowę, zauważyłam, że każdy wstał, więc szybko zrobiłam to samo. Przy drzwiach pojawił się mężczyzna, nieziemsko przystojny. Z lekkim zarostem. Gdy podszedł bliżej, mogłam się przyjrzeć. To co zauważyłam, mocno mnie zszokowało.

-Taylor -powiedziałam

-Co się stało? -zapytała zdziwiona

-To jest gość od pizzy.

-CO? 

-To co słyszysz -powiedziałam wciąż patrząc w stronę nowego pracownika. 

-Może, pomagał rozwozić? Czy coś? -zasugerowała

-Możliwe -odparłam, wracając do przyglądania się. 

Po chwili każdy usiadł. A "nowy" zajął miejsce obok Jai'a i zaczął o czymś z nim rozmawiać. Nie chciałam się wsłuchiwać, więc po prostu siedziałam i rozmawiałam z Luke'yem siedzącym naprzeciw mnie. Chłopak w przeciwieństwie do swojego brata bliźniaka, sprawia wrażenie bardzo sympatycznego. Cieszę się, że Taylor się z nim spotyka. Zasłużyła na kogoś takiego jak on. Z rozmowy wyrwał mnie Jai. 

-Nie jesz? -zapytał ze zdziwieniem. Dopiero teraz zauważyłam, że każdy cokolwiek ma na talerzu, oprócz mnie i Luke'a

-Nie jestem głodna -odparłam 

-Nie wiem czy wiesz, ale żeby czym szybciej pozbyć się kaca, należy jeść -szepnął mi do ucha

-Nie wiem czy wiesz, ale nie mam już kaca -odszepnęłam i lekko się odsunęłam. 

Z ciekawości spojrzałam w stronę przystojniaka od pizzy, który okazał się tym cudownym biznesmenem. Był zafascynowany rozmową z moim tatą. Cóż, interesy jak widać. Uh, muszę przestać tak się na niego patrzeć, bo sobie pomyślą, że się napalam czy coś. A to nie jest prawda! Zwyczajnie przyglądam się nowemu pracownikowi, cóż w tym dziwnego? Okay, to jest troszkę dziwne, ale bez przesady. 

-Patrzy się na Ciebie -usłyszałam lekki szept który dochodził jak się okazało od mojej przyjaciółki. Raptownie odwróciłam głowę i.. przyznaję, nie wkręciła mnie. Patrzył się i do tego uśmiechał.


Bez zastanowienie odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam głowę w stronę mojej przyjaciółki. I to jest kolejny dowód na to,że nie każdy biznesmen jest gruby i łysy. Są takie dwa przypadki. Stop. Wróć. Jednak trzy. Poprzednio nie policzyłam Jai'a, głupia ja. Wciąż nie mam zielonego pojęcia, jak ma na imię. Eh, potem zapytam ojca, czy Jai'a. Zresztą pewnie w poniedziałek go poznam. Skoro to pracownik, to prędzej czy później, to spotkanie nadejdzie. Jestem ciekawa, czy pamięta, że to mi przyniósł pizze. Dobra, Ariana ogarnij dupę. Kurcze, ta praca jest naprawdę okropna. Nie dość, że mam siedzieć w jednym budynku z AŻ dwoma przystojniakami, to jeszcze będę musiała chodzić na te kolację z od dzisiaj dwoma przystojniakami, nie jednym, ale dwoma. Dobra, ochłoń. Przecież są lepsi faceci. No ba.

Cóż, jest dopiero siedemnasta. Kolacja trwa dopiero godzinę,a ja już nie wytrzymuję. Jeszcze na dodatek nalewają szampana. Razem z Taylor poszłyśmy do łazienki, umyć ręce po "jedzeniu" czyt. nie jedzeniu. Wróciłyśmy po ok. 5 minutach. Od razu kelner podał nam szampana. Stwierdziłyśmy, że nie będziemy siadać bo nie ma zbytnio sensu, gdy każdy stoi. Podeszłyśmy do Luke'ya i zaczęliśmy w sumie to oni zaczęli denną rozmowę. Tak, denna to dobre słowo, definitywnie. Po chwili podszedł do nas Jai z tym którego imienia nie znam. 

- Poznaj naszego nowego pracownika -powiedział i zaczął coś mówić, gdy "nowy pracownik" wyciągnął rękę w moją stronę.

-Więc, nie zdążyliśmy jeszcze się poznać. Jestem Beau, a Ty.. 

-Ariana -dokończyłam za niego, podając mu rękę, którą ku mojemu wielkiemu zdziwieniu pocałował. Kątem oka spojrzałam na Jai'a którego twarz nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. 

__________________________________

Hejka! Więc oto i jest rozdział 6! Mam nadzieję, że Wam się podoba! :D

Komentujcie i miłego czytania! :*

Do napisania kochani! :D

              

        6 komentarzy -następny rozdział!

 

 


wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 5

 W galerii czekała już na mnie Taylor. Przynajmniej tak mi powiedziała, zapewne będzie obok naszej ulubionej kafejki. Zapewne pierwsze pytanie jakie wyjdzie z jej ust, będzie brzmiało: "Co się stało, że postanowiłaś iść na zakupy, przecież jeszcze nie powinnaś skończyć pracy". Zastanawiam się, czy powiedzieć jej o Jai'u. Mam na myśli jego zachowanie. Wiem, że jest moją najlepszą przyjaciółką, ale boję się, że będzie go bronić. Ale w sumie kit z tym. Powiem jej bez względu na to co powie. 

Tak jak przypuszczałam. Siedziała w kafejce i piła kawe, normalne.

-Hej -powiedziałam i usiadłam na przeciwko niej

-Hej, hej. Jak tam szanowny Pan Wood? -zapytała ruszając brwiami

-Weź nawet nic nie mów. Idiota tyle w temacie -powiedziałam wzruszając ramionami i opierając się o blat stolika

-Co takiego zrobił? 

-Postanowiłam go unikać, a on powieedział, że dlatego bo chodzi mi o ten "głupi pocałunek". Ja wiem, ten pocałunek był głupi i nie na miejscu, ale wiesz skoro według niego był głupi to po co mnie pocałował. No to świadczy o jego niedojżałości nic więcej. Traktuje laski jak zabawki, no to wiesz. Ja nie wiem jak ja z nim wytrzymam

-No fakt, postąpił niedojżale na swój wiek, ale broni go jedna rzecz - jest facetem, a facet nie myśli mózgiem tylko chujem. Ale twierdzę, że dasz radę. Po prostu ignoruj go, zachowuj się wobec niego jak wobec pracownika -powiedziała wzruszając ramionami

-Masz rację, tak zrobię. Dobra idziemy do jakiegoś sklepu? Dawno mnie tu nie było, mam zaległości 

Po chwili wstałyśmy i zaczął się "napad na sklepy", oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. 

                          ***Kilka godzin później***

Po dość 'obfitych' zakupach, postanowiłyśmy, że skoczymy jeszcze do jakiegoś super marktu, po jakieś jedzenia. Ponieważ dzisiaj jest piątek postanowiłyśmy, że pojedziemy do mnie i zrobimy sobie "piżama - party" któe będą polegać na jedzeniu, jedzieniu i....jedzeniiu. Kreatywnie, tak wiem. Ale czego można się spodziewać po osobach w naszym wieku. Zapewne będziemy też oglądać jakąś badziewną komedię romatyczną, ale w końcu singelki. Chociaż co do Tay nie byłabym 100% pewna. Nie wiem czy chcę poruszać temat jej "kolegi" wolę nie, bo jeszcze będzie mieć sapy czy coś. 

Weszłyśmy do marketu i od razu rzuciłyśmy się na przekąski. Stwierdziłyśmy, że musimy zamówić pizze i wstąpić do wypożyczalni po jakiś film, obie zdecyowałyśmy się na '50 twarzy Grey'a' żadna z nas tego nie widziała, więc w sumie, dlaczego by nie? Każdy mówi, że to cudowny film, a ja i Taylor jesteśmy dobrymi krytykantkami, jestem ciekawa na ile ocenimy ten film.Mam nadzieję,że nie będzie 2/10

Chodząc pomiędzy regałami z jedzeniem, zauważyłam dość znajomą twarz. Po kilku sekundach zorientowałam się, że to nikt inny jak pieprzony Wood. Szybko wzięłam kilka popcornów, chipsów itd, itp. Zauważyłam, że Taylor poszła po coś do picia, więc natychmiast podbiegłam do niej, co nie okazało się wyśmienitym pomysłem, miałam wysokie buty co oznaczało dość głośne stawianie kroków, przez co Wood się obejrzał.

-Taylor, dalej. Weź byle co i lecimy do kasy -powiedziałam pospieszająć przyjaciółkę, ona zrobiła zdziwioną minę, a ja zaczęłam ruszać głową w tył, żeby zorientowała się o co mi chodzi, mam nadzieję, że pojęła. 

-Mogę wziąć cole, sok i jakieś piwo, czy rodzice w domu? 

-Możesz, chyba ich nie będzie, a nawet jeżeli to przypominam, że jesteśmy pełnoletnie i wiemy co mamy robić -powiedziałam podnosząć jedną brew, a ona wzięła kilka piw i wcześniej wymienione produkty. Żeby nie było, nie pijemy jak żule spod jakiegoś sklepu, piejmy okazyjnie. 

Spostrzegłam, że Jaidon się nam przygląda, co  sprawiło u mnie nie małe zirytowanie. Pospieszyłam Taylor i natychmiast poszłyśmy do kasy. Przyznaję, nie często bywam w takich marketach i nie dziwię się dlaczego. Bardzo dużo podpitych ludzi jak i przeróżnych podejrzanych. Nie bawię się w detektywa czy nie oceniam ludzi z pozoru, ale jakoś mam takie przeczucie. Wiem, że takie markety nie są wcale złe, ale wiecie taki instynkt. Jest kilka plusów tego sklepu, otóż jest tu dość tanio, są cało dobowe i zawsze gdy ma się ochotę na, np. jakąś czekoladę w każej chwili można po nią jechać. I w tym moemncie zdałam sobię sprawę, że powinnam szanować to co mam i nie narzekać na jednego palanta w biurze.Ludzie tutaj mają totalnie przerąbane, pracują definitywnie więcej niż ja i zarabiają mniej, co jest totalnie niesprawiedliwe. Teoretycznie, gdybym nie miała ojca biznesmena, jest duże prawdopodobieństwo, że bez skończenia szkoły trafiłabym tu. 

Nim się zorientowałam Taylor już płaciła i pakowała zakupy, dlatego przyłączyłam się do niej i zabrałam reklamówki do auta. Włożyłyśmy wszystko do bagażnika, wsiadłyśmy i ruszyłyśmy w stronę domu. Jechałyśmy jakieś 10 minut, a  Taylor opowiadała mi, co robił kasjer. Rzekomo uśmiechał się do niej, a ona od razu stwierdziła, że z nią flirtuje, stwierdzam, że nie zadaję się z normalnymi ludźmi, no ale cóż. Przyjaciół się nie wybiera. 

Zaparkowałam samochód idealnie przed moim domem, co przyznam zadowoliło mnie. Przynajmniej mam blisko do domu i nie będziemy się męczyć z wniesieniem zakupów. Jak się okazało, dom był zamknięty, co wnioskowało o nieobecności rodziców, co przyznam cieszyło mnie ogromnie. święty spokój! Weszłyśmy do domu od razu zamykając drzwi na klucz. Taylor dopiero co przyszła a już zajęła się rozpakowywaniem i wsypywaniem jedzenia do misek. Postanowiłam, że zamówię pizze.

-Tay, jaką pizze? 

-Tę co zawsze! -odkrzyknęła z kuchni 

-Ja pierdziele, to znaczy jaką? -również krzyknęłam, co było dość zabawne

-Tę zpodwójnym serem, kukurydzą, papryką, brokułami,   pomidorem -mówiła, gdy nagle jej przerwałam

-Masz na myśli wegetariańską? -zapytałam śmiejąc się 

-Tak, tak. Nie śmiej się, nie mam dobrej pamięci! 

-Dobra, dobra -powiedziałam po czym zabrałam telefon i zadzwoniłam po pizze. Gdy odłożyłam komórkę, Taylor zabrała głos

-I co kiedy będzie? Mogę już włączyć film? 

-Będzie, za ok. 15 minut -powiedziałam siadając na kanapie -I tak, odpal ten film

-Pownosisz już jedzenie na stolik? -zapytała, a ja od razu wstałam i poszłam do kuchni. Cóż, dużo tego jest, ale co to dla nas! Pójdzie w cycki! Dobra.. Wiem, że nie ale pocieszać się mogę -Ej, chyba już jest pizza!

-Coo? Już? Tak szybko? Przecież dopiero minęło kilka minut -odparła zdziwiona

-No właśnie, poczekaj wyjmę kasę i ogarne czy to gość od pizzy -podeszłam do torebki, wyjęłam pieniądze ii... spojrzałam w judasza, idealnie gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Rzeczywiście, gość od pizzy. Chyba nowy, bo nigdy takiego przystojniaka nie mieli.

-Dobry Wieczór -powiedział uśmiechając się i podając mi pudełko. Mmm, jasny brunet z zielonymi oczami, cóż to za niespodzianka. Chłopak cały czas był uśmiechnięty, więc zrobiłam to samo


-Dziękuję -odparłam i podałam mu odliczone już pieniądze, chłopak powiedział dziękuję i smaczego no i oczywiście słodkie "do widzenia". Szybko zakluczyłam drzwi i podałam pizze Taylor. 

-Hmm, szykuję się uczta! -powiedziała i zaklaskała dłońmi

-No to może częściej będziemy zamawiać pizze? -zaproponowałam 

-Niby dlaczego? -zapytała zdziwiona, zanosząć napoje i szklanki

-Mega przystojny facet, uwierz mi -odpowiedziałam biorąc do buzi popcorn

-Oj Ariana -odparła robiąc face palm

-No co? Mam ochotę na trochę flirtu czy coś, przecież mogę -wzruszyłam ramionami

-No tak, tak. W sumie masz rację, ale nie przesadzaj za bardzo

-Okay, dobra włączaj ten film! -wydałam polecenie śmiejąc się, przyjaciółka włączyła i zaczął się seans

___________

Hejka! :D Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba:3 Nie będę się rozpisywać za wiele bo po co to komu :) 

Przypominam, pytania możecie zadawać na moim asku, zawsze odpowiadam:p 

A i zapraszam na rozdział Dark Blood! :D (chamska reklama)  (klik)

       5 komentarzy - następny rozdział