piątek, 16 października 2015
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Rozdział 11
Jai
Zatrzymałem auto kilka przecznic przed celem naszej "podróży" -Starbucks'em. Powoli odpiąłem pas i spojrzałem na dziewczynę zajmującą miejsce obok mnie. Siedziała oparta o czarny, skórzany fotel, głowę skierowaną w dół, prosto na wyświetlacz swojego białego telefonu, nawet nie zauważyła, że przyglądam jej się z zaciekawieniem. Korzystając z wolnej chwili, sięgnąłem ręką w stronę schowka i chwyciłem paczkę papierosów. Wyciągnąłem z niej jednego papierosa, od razu zapalając go. Kątem oka, zauważyłem, że wzrok dziewczyny z telefonu,skierował się na mnie. W jej czarnych oczach widać było zirytowanie, ciekawość i lekkie rozczarowanie. Odwróciłem głowę w jej stronę i zaśmiałem się zdziwiony.
-O mój Boże! Ty tak na poważnie? Właśnie wszystko zniszczyłeś! -krzyknęła oburzona
-Jakie wszystko?
-Chcesz sobie wyhodować raka płuc i umrzeć w wieku trzydziestu lat?
-Jezu, co Ty bredzisz. Po jednej fajce nic mi się nie stanie. Nie martw się, tak szybko się mnie nie pozbędziesz -zapewniłem ją, puszczając w jej stronę perskie oczko.
-Po prostu to zgaś, jak chcesz to się trój, ale mnie w to nie mieszaj -powiedziała rozwścieczona.
Przewróciłem oczami i wyszedłem z samochodu, opierając się o maskę. Nie musiałem czekać zbyt długo, gdyż dziewczyna od razu dołączyła do mnie. Chwilę później, stanęła naprzeciw mnie i wyrwała mi peta z palców. Zszokowało mnie jej zachowanie, nie spodziewałem się takiego czegoś po jej osobie. Owszem, czasami zachowywała się karygodnie, ale nie zniechęcało mnie to, wręcz przeciwnie -przyciągało mnie trzy razy bardziej niż powinno. Ariana należy do osób bardzo humorzastych, ale da się do tego przyzwyczaić.
-Zniosę wszystko, nawet alkohol ale nie zniosę żadnych używek! -odrzekła, rzucając fajkę na ziemię, rozdeptując go natychmiast.
Cóż, muszę przyznać, że jej zachowanie było naprawdę urocze, bo nikt nigdy aż tak się o mnie nie martwił, jak ona w tej chwili.
-No, jakaś przyjemność mi się w życiu należy -odparłem, wzruszając ramionami.
-To postaraj się znaleźć jakąś inną rzecz która Cię rozluźni -zaproponowała.
-Myślę, że za jakiś czas jakąś znajdę. A teraz, idziemy? Czy masz zamiar prawić mi kazania na temat używek? -dziewczyna nie odpowiedziała, tylko kiwnęła głową i wkroczyła na chodnik. Dołączyłem do niej kilka sekund później, zamykając auto na klucz.
-Dlaczego zaparkowałeś samochód kilka ulic dalej od Starbucks'a? -zapytała nagle i zmrużyła lekko oczy.
-Bo nie wiadomo kto jest w restauracji obok -odparłem
-Kogoś masz na myśli?
-Hmm, zazwyczaj spotkania biznesowe są w restauracjach, a ta obok Twojej ulubionej kafejki, jest najpopularniejsza w tych okolicach, więc wnioskuję, że jest tam dużo pracowników z firmy Twojego ojca
-Dobra, dobra nie musisz się wymądrzać -oj, wróciła zabawna Ariana, jak miło -Widzę, że dobry humor wrócił -w odpowiedzi dostałem przeszywającym spojrzeniem w twarz, jak miło
-Tak jakby zniszczyłeś moje dobre zdanie o Twojej osobie, teraz postrzegam Cię za egoiste -wzruszyła szczupłymi ramionami. Ja? Egoistą? No chyba nie.
-To w takim razie, ten egoista chcę wiedzieć jak brzmiało to dobre zdanie.
-Niby dlaczego mam je ujawniać skoro i tak już je zmieniłam? -spojrzała na mnie z dołu, wciąż dotrzymując mi kroku.
-Bo jestem Egoistą i chcę wiedzieć.
-Dobrze więc, Panie egoisto. Sądziłam, że jesteś prawdziwym facetem, który potrafi walczyć ze swoimi problemami i potrafi wziąć je na swoje barki. A Ty wolisz pójść na łatwiznę. No rozczarowałeś mnie. Nie dość, że niszczysz siebie od środka, to dodatkowo ranisz swoich bliskich i sprawiasz, że się o Ciebie martwią. Nie liczysz się ze zdaniem innych -jej słowa bolały, bolały okropnie. Rozczarowałem ją, a nie powinienem. Chcę ją zdobyć, a nie oddalić od siebie. -Masz rację, masz pieprzoną racje -przyznałem i mój wzrok powędrował na twarz mojej towarzyszki. Kąciki jej ust uniosły się delikatnie, jakby chciała przeprosić za to, co powiedziała zaledwie dwie minuty temu.
-Jai..ja nie chciałam Cię urazić -zaczęła i swoją drobną ręką, dotknęła mojego przedramienia. Jej dotyk sprawił, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka -Po prostu nie chcę żebyś palił te szkodliwe dla zdrowia świństwa -uśmiechnąłem się na jej słowa, dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc, że nie gniewem się za to co mi wyznała. Dłoń Ariany wciąż była w tym samym miejscu, co nie specjalnie mi przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
-Za szczerość nigdy nie powinno się gniewać, tylko dziękować. Jestem Ci wdzięczny za to, że powiedziałaś mi co Ci się nie podoba, przynajmniej wiem, że muszę próbować to zmienić. Kobieta nie odpowiedziała, lecz kiwnęła głową na znak, że rozumie. Dopiero teraz zorientowałem się, że stoimy przy wyjściu naszego dzisiejszego celu. Weszliśmy do środka, rozglądając się po nie dużym wnętrzu. Podeszliśmy do lady, by zamówić jakąś kawę. Kilka sekund później przy kasie stanęła dość ładna blondynka z dużymi zielonymi oczami. Obejrzała dokładnie mnie i moją towarzyszkę, po czym spojrzała na mnie z wielkim uśmiechem.
-Co podać? -zapytała uprzejmie, nie spuszczając ani na sekundę ze mnie wzroku. Ja, jak gdyby nigdy nic schyliłem się do Ariany.
-Jaką kawę chcesz?
-Macchiato -odparła krótko i zagryzła policzki od środka tak, jakby się czymś stresowała.
-Ok, więc dwa Macchiato -dziewczyna skinęła głową. Zapłaciłem i poszedłem wraz z Arianą w stronę wolnego stolika. Usiedliśmy naprzeciw siebie.
-Śliniła się na Twój widok -stwierdziła, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem -Zauważyłem -wzruszyłem ramionami, na co ta zmarszczyła czoło ze zdziwienia. -Serio? Przecież ona jest śliczna, ma ładną figurę, a w dodatku podobasz się jej -próbowałem spojrzeć jej w oczy, ale unikała kontaktu wzrokowego ze mną, co mnie naprawdę zdziwiło.
-Nie mój typ.
-To jaki jest Twój typ? -przegryzłem dolną warge z lekkiego zdenerwowania.
-Wolę brunetki, co to za wywiad?
-Nie wywiad, pytam z czystej ciekawości
-Czy Ty jesteś zazdrosna? -zapytałem, śmiejąc się lekko
-Skąd taki pomysł?
-Bo mówisz mi, jaka to ta dziewczyna jest piękna i mówisz, że jej się podobam. Nie wiem czy zauważyłaś, ale to Ciebie zaprosiłem na kawę, co chyba jest oznaką mojego zainteresowania Twoją osobą. Więc chyba możesz domyślić się jak wygląda mój 'typ kobiety' -wyznałem jak najbardziej szczerze. Rozmowę przerwała nam blondynka z naszymi kawami. Czułem jej wzrok na sobie, jednak wolałem patrzeć na kogoś innego, kogoś definitywnie piękniejszego. Może i zachowałem się podle nie patrząc ani na chwilkę na nią, ale po co miałem to robić skoro i tak nie jestem nią zainteresowany?
-Zrób jej przyjemność i obdarz tym swoim przenikliwym, seksownym i zawierającym dech w piersiach spojrzeniem -rozkazała i rozbierała zieloną słomkę z białego, papierowego opakowania.
-Uważasz, że mój wzrok jest seksowny? -zapytałem, dziewczyna na ułamek sekundy spojrzała na mnie tymi czarnymi oczami. Nie odpowiedziała, więc postanowiłem kontynuować.
-Onieśmielam Cię?
-Co to jakiś wywiad? -próbowała zmienić temat, ale wychodziło jej to naprawdę marnie.
-Nie odpowiedziałaś -stwierdziłem, na co spojrzała na mnie z widoczną irytacją -Spostrzegawczość level pro.
-Zadałem bardzo proste pytanie.
-Tak -odparła bardzo szybko, nie za bardzo wiedziałem o co jej chodziło
-Co tak?
-Tak, onieśmielasz mnie i to bardzo często -och, aż takiej wypowiedzi się nie spodziewałem
-Jak jeszcze na Ciebie patrze? -spytałem zaciekawiony jej odpowiedzi.
-Oj dużo by mówić...
-Mamy czas -zapewniłem ją, zakładając ręce na biały stolik.
-Uhm...Często też patrzysz tak, jakbyś miał mnie zaraz zacząć rozbierać, a zaraz potem rzucić się na mnie.. Albo, wypalasz dziury w mojej skórze. Czasami zastanawiałam się co Ci wtedy siedzi w głowie -najbardziej zaintrygowały mnie pierwsze wypowiedziane słowa przez brunetkę.
-Hmm, miło mi, że myślisz o mnie pod kątem erotycznym -zaśmiałem się, na co policzki Ariany przybrały kolor lekkiego różu.
-Nieprawda, wcale tak nie myślę -zaprzeczyła i pokręciła głową.
-Och tak? To dlaczego masz takie wrażenie?
-Dobra, daj już spokój -rozkazała i wzięła łyk napoju.
- A co powiesz na spacer po parku? -zaproponowałem uśmiechając się.
-Przyznaj się, masz zaplanowaną tę randkę od A do Z -uśmiechnęła się, a na jej lewym policzku ukazał się uroczy dołeczek.
-Czytasz ze mnie jak z otwartej księgi!
-Och, chciałabym. To byłaby naprawdę przydatna zdolność
-Dobra rusz tyłek i idziemy na spacer, przyda Ci się jakiś ruch.
-Ale najpierw zrób to co Ci kazałam kilka minut temu -wciąż przyglądała się mojej osobie z ciekawością czy to zrobię czy też nie. Przewróciłem oczami i spojrzałem na blondynkę tym samym spojrzeniem co zawsze na Ariane. Przyznam, nie było to wcale takie łatwe, bo na brunetkę nie musiałem patrzeć na siłę. Czy robiłem to celowo? Tak pół na pół, nie wiedziałem, że cytuje 'rozbieram ją wzrokiem'. Blondynka odpowiedziała nieśmiałym uśmiechem. -Zadowolona? -kobieta kiwnęła głową z prawie zauważalnym uśmiechem -Możemy już iść?
-Pewnie -powiedziała wstając, szybko zrobiłem to co ona. Dość żwawym krokiem ruszyliśmy w stronę drzwi. Kelnerka wciąż pożerała mnie wzrokiem.
-Mogę coś zrobić? -zapytałem, a dziewczyna zrobiła zdziwioną minę.
-Zależy co masz na myśli.
-Cóż, to nic wielkiego -wzruszyłem ramionami.
-Obyś miał rację -użyła swojego przenikliwego spojrzenia.
Bez słowa przyciągnąłem ją do siebie, a rękę zostawiłem na biodrze mojej towarzyszki. By nasz udawany związek był bardziej wiarygodny, ręką jeździłem w górę i w dół, przez co Ariana zaczęła oddychać o wiele wolniej, niż przed minutą. Nie ukrywam, zszokowała mnie. Wyszliśmy z knajpki jakieś kilka sekund później. Od razu wziąłem rękę z jej biodra i włożyłem ją do kieszeni. Obserwowałem każdy jej ruch, ona jednak stała obok mnie i czekała na jakieś słowa.
-Cóż myślę, że teraz nie jest już zainteresowana moją osobą.
-Uważam, że teraz przeklina moją osobę w duchu i zapewne żałuję, że nie napluła mi do kawy -oświadczyła.
-No wiesz, może Ci napluła, wszystko jest możliwe.
-Dzięki, teraz naprawdę mnie pocieszyłeś, jak tam napluła to będę się czuła jakbym się z nią całowała -powiedziała a ja zacząłem się śmiać.
-Daj mi Twoją kawę -rozkazałem
-Po co?
-Wymienię się z Tobą i tak mamy te samą kawę -wzruszyłem ramionami.
-No dobra -powiedziała i podała mi swoją kawę, a ja jej swoją. Zaraz potem byliśmy już przy wejściu do parku.
_______________________________________
Hejka kochani! Więc oto jest rozdział 11! Mam nadzieję, że Was zadowoli i docenicie te wypociny :D Do napisania!
7 komentarzy -następny rozdział!
poniedziałek, 27 lipca 2015
Rozdział 10
Wyszłam z samochodu, zamykając ze sobą drzwi na kluczyk. Tak, jestem przed czasem. Ile? Dokładnie 30 minut. Dziwne? Dziwnee. Pogoda była naprawdę ładna, podobnie do wczorajszej, ale troszkę cieplej, dlatego zdecydowałam się na idealny strój idealny do takiej właśnie pogody. Mam straszne zakwasy po wczoraj. W ogóle mnie to nie dziwi, prędzej czy później mój brak ruchu fizycznego musiał się objawić, eh.. Ale dałam radę i wstałam z łóżka, brawo ja! Przynajmniej mile zaczęłam ten dzień, chociaż coś, prawda? Optymistka... Poprawiłam włosy, odwróciłam się i już chciałam iść w stronę drzwi firmy, jednak zauważyłam Beau, który stał przy białym porsche Cayenne, cóż spodziewałam się czarnego BMW, widocznie się myliłam, chyba że ma większą kolekcję, nie wnikam. Wracając.. Stał, a właściwie pochylał się w stronę bagażnika i coś wyjmował, jak się okazało rzeczy potrzebne do biura. Miał tego dość sporo, więc postanowiłam mu trochę pomóc. Wolnym, ale zgrabnym (tak mi się wydaję) krokiem, ruszyłam w stronę Brooks'a. Chłopak odwrócił się w moją stronę, ujrzawszy mnie, na jego twarzy zagościł mały uśmiech.
-Cześć -odrzekł, mierząc moją sylwetkę od góry do dołu, uśmiechnęłam się i odpowiedziałam.
-Hej, pomóc Ci z tym? -zapytałam, wskazując na kilkanaście teczek i kartonów.
-Kobieta nie powinna nosić ciężkich rzeczy -stwierdził z poważną mimiką twarzy.
-Nie przesadzaj, te teczki ważą tyle co nic, a poza tym spokojnie, kilogram czy dwa mnie nie złamie -zapewniłam go, a on podał mi kilka teczek w których zapewne były jakieś papiery o różnych hotelach, nie zbyt mnie to interesuję. Chwilę później dotrzymał mi kroku niosąc na rękach dwa kartony. Przeszliśmy przez próg firmy, nic ciekawego nie rzuciło mi się w oczy, pracowników tak dużo jak zwykle, nic nowego. Razem z chłopakiem skierowaliśmy się w stronę jego i Jai'a biura. Idąc w stronę pomieszczenia, zauważyłam Jaidona rozmawiającego z sekretarką, zagapiłam się, więc Beau mnie wyprzedził, otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Weszłam i położyłam kilka teczek na ogromnym biurku.
-Dziękuję za pomoc -odparł drapiąc się po karku
-Nie ma sprawy, wybacz ale obowiązki wzywają -powiedziałam wychodząc i zamykając drzwi. Od razu podążyłam w stronę mojego wspólnika. Podeszłam do niego od tyłu, nawet nie zauważyłam gdy mężczyzna odwrócił się w moją stronę, przez co wpadłam mu w ramiona. To nie był ani mój, ani jego zamierzony ruch, nie, nie. Lekko skrępowana, uniosłam wzrok by na niego spojrzeć, od dobrej chwili robił to samo co ja. Wyglądaliśmy dość dziwnie (tak mi się wydaję) ja niższa od niego o co najmniej dwie głowy, opierająca drobne, szczupłe dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej, do tego jego wielkie ręce przyczepione do moich bioder.
-Witaj szefowo -wreszcie odezwał się, lecz wciąż staliśmy w tej samej pozycji, moje ruchy z niewiadomych przyczyn zamarzły, nie jestem pewna czy to odpowiednie określenie, ale mój mózg też się zamroził, ugh..
-Hej wspólniku -odparłam nie robiąc najmniejszego ruchu oprócz lekkiego uśmiechu. Z naszej "pogawędki" wyrwał nas głos zza biurka. Nagle oderwaliśmy się od siebie i stanęliśmy przed sekretarką.
-Ehm.. Pani Gilles, powinna Pani omówić z Panem Wood'em sprawy dotyczące przyszłego spotkania -upomniała nas, mierząc lekko nasze sylwetki.
-Oczywiście -odrzekłam kiwając głową
-Dokumenty są w biurze pańskiego ojca.
-Oczywiście -powtórzyłam się i wraz z Jaidonem poszłam prosto do wcześniej wspomnianego miejsca.
Powoli otworzyłam drzwi wchodząc pierwsza. Chłopak zrobił to samo i zamknął za nami drzwi. Usiadłam na biurku i spojrzałam na mężczyzne, z którym jakieś kilka minut temu obściskiwałam się na recepcji, cóż wolę o tym nie wspominać. Nie wiem, to do mnie kompletnie nie podobne.
Jai już od dobrej minuty siedzi na fotelu i przegląda jakieś dokumenty. A ja? Hmm, myślę. Nad czym? No cóż, między innymi nad tym, dlaczego doszło do dziwnej sytuacji pomiędzy mną a "nowo" poznanym kolegą. To była chwila, no nie wiem.. Nie myśleliśmy wtedy, przynajmniej ja nie myślałam w tej chwili, dobra, było minęło. Cieszę się, że moje kontakty z Jaidon'em w końcu się polepszą. Nie lubię wrogiej atmosfer, choć często taką sama tworzyłam i chyba wciąż to robię, ale już nie tak często. Po prostu nie należę do przesadnie towarzyskich i miłych ludzi. Nic na to nie poradzę, uważam, że mili ludzie nie radzą sobie w życiu tak jak ci chamscy. Dam taki przykład. Więc, do chamskich lasek rzadko jaki facet podchodzi. Chamskiej laski facet nie zarucha, że tak się wyrażę. Nikogo tu nie chcę obrazić, czy coś. Chodzi mi o to, że według mnie miłe dziewczyny są bardziej podrywane i dla mężczyzn to 'łatwa zdobycz' Wiem, zdarza się, że miłe kobiety są zaradne i potrafią mówić "NIE" ale duża część tego zwyczajnie nie potrafi,a to nie jest dobre. Uniosłam wzrok i zauważyłam, że brunet zapisywał coś w kalendarzu. Teraz właśnie rozumiem, dlaczego rodzice go tak ubóstwiają, spełnia wszystkie ich oczekiwania, między innymi wie jak się zająć firmą pod ich nieobecność, jest bardzo odpowiedzialny i no cóż, rodzice go znają bardzo dobrze i traktują go jak swojego syna, którego nigdy nie mieli. Aczkolwiek gdyby go traktowali jak syna, to wtedy nie chcieliby żebym z nim była i żeby to on był ojcem moich dzieci, których i tak nie chcę mieć. Dlaczego nie chcę mieć dzieci? No cóż, pierwszy powód jest taki, że ich nie lubię. Tak, nie lubię tych małych szkrabów. Nie wyobrażam sobie siebie jako matki, nie należę do odpowiedzialnych kobiet. Poza tym boję się porodu. Okropnie się tego boję. Podobno ból porodowy jest podobny do palenia na stosie. Dziękuję bardzo za takie przeżycie. Już nie mówię nawet, że nie chcę być z Wood'em. Dlaczego to już sami wiecie. Dość już rozmyśleń, czas wracać do pracy.
-Co robimy? -odezwałam się nagle, na co chłopak spojrzał na mnie na ułamek sekundy, po czym z lekkim uśmiechem wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
-Widzę, że wróciłaś do żywych, gratuluję! -zaśmiał się, na co klepnęłam go żartobliwie w ramię.
-Więc? Co robimy?
-Cóż, jak na razie siedzimy w biurze Twojego ojca i tak jakby pracujemy. Chociaż, nie wiem czy można to tak nazwać -odparł, wzruszając ramionami.
-Bardzo kreatywnie -stwierdziłam, na co chłopak przytaknął. Naprawdę siedzenie dzisiaj w biurze nie należy do czynności jaką chciałabym robić. Definitywnie wolałabym w tym momencie spać, oj tak. Ewentualnie iść na zakupy. Dobra, ale nie będę narzekać.
-Która jest godzina? -zapytał nagle nie spuszczając wzroku z paru papierków
-Nie wiem, coś około 11 -wzruszyłam ramionami -Jezu, nie chcę mi się tu siedzieć, a przed nami kilka dobrych godzin -westchnęłam i podparłam głowę o rękę. Chłopak wyprostował się i przyłożył długopis do ust lekko mrużąc oczy.
-Masz może ochotę na kawę? -zapytał po dłużej chwili.
-Przecież nie ma jeszcze przerwy -spojrzałam na niego zdziwiona
-To co z tego?
-No przecież nie możemy tak sobie wyjść z biura -odparłam, marszcząc brwi
-Przypominam, że teraz Ty tu rządzisz, a ja jestem Twoim wspólnikiem, więc tak teoretycznie to możemy robić co chcemy -mówiąc to jego wzrok był w pełni skupiony na mnie -Poza tym to firma Twoich rodziców, nic Ci nie zrobią.
-A pracownicy? Co niby im powiemy?
-Że mamy sprawę na mieście -wzruszył ramionami -To co? Wchodzisz w to, czy nie?
-Sama nie wiem -powiedziałam, wciąż z niepewnością.
-Och, no weź, gdzie Twój duch przygody księżniczko! -zaśmiał się lekko, na co mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Dobra, ale to jest pierwszy i ostatni raz -zapewniłam go, na co kiwnął głową.
-Jasne, jasne. Zobaczymy, a teraz wstawaj, idziemy na tę kawę -powiedział i wstał, odkładając papiery na biurku, na którym wcześniej siedziałam. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę recepcji, by powiedzieć sekretarce, że wychodzimy.
-Ty mówisz -szybko odparłam, na co chłopak zrobił minę typu "wtf"
-Niby dlaczego ja?
-Bo to Twój pomysł i ja nie jestem mistrzem w kłamaniu -chłopak się zaśmiał, ale zrobił tak jak kazałam. Ku mojemu zdziwieniu sekretarka uwierzyła, a my ze zwycięską miną ruszyliśmy do windy. Winda była pusta, co nie było wcale dziwne, cóż większość pracowników jest w tym momencie w pracy, a my właśnie uciekamy z pretekstem jakiegoś spotkania biznesowego. Brawo my.
-Więc gdzie chcesz iść? -zapytał wkładając ręce do kieszeni swoich czarnych, dość obcisłych spodni.
-Obojętnie, byle jak najdalej od tego budynku -powiedziałam, opierając się o ścianę (?) dość ciasnego pomieszczenia. Moje słowa wywołały śmiech u mojego towarzysza. Nie rozumiem co w tym takiego zabawnego -No co?
-Wciąż nie cierpisz tutaj przebywać? -zapytał nagle.
-Hmm, nie wiem w sumie. Z pewnością nie jest to miejsce które należy do moich ulubionych -odrzekłam, na co chłopak przytaknął na znak, że rozumie.
-Dobrze wiem jak to jest, doskonale Cię rozumiem.
-Ty nie lubiłeś tej pracy? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
-Tak, ja. We własnej osobie. Nie znosiłem tej pracy, prawie tak mocno jak Ty. Różniło nas to, że ja robiłem wszystko, żeby nie było tego widać i z tego co widzę, to robiłem to naprawdę dobrze.
-I teraz lubisz tę pracę? Czy wciąż ukrywasz swoje uczucia?
-Zrozumiałem, że nie ma sensu ukrywać żadnych swoich uczuć i lepiej okazywać je jak najlepiej, żeby nie było za późno -mówiąc to spojrzał na mnie, co wprowadziło mnie w małe zakłopotanie. Gdy chciałam coś powiedzieć, drzwi widny otworzyły się, a my wymieniliśmy się malutkim uśmiechem, po czym wyszliśmy z budynku. Dość szybkim tempem poszliśmy w stronę czarnego samochodu. Jai otworzył mi drzwi, a po chwili okrążył samochód i sam do niego wsiadł. Od razu zapięłam pasy, mężczyzna zrobił to szybciej ode mnie. Widocznie taki odruch, że pierwszą rzeczą jak wchodzi do auta jest zapięcie pasów. W sumie dobre i to. Przynajmniej jeździ bezpiecznie.
-Znasz jakąś fajną miejscówkę, która nie jest Starbucks'em? -zapytał, a mnie zatkało. Właśnie chciałam powiedzieć Starbucks -No nie, chciałaś jechać do Starbucks'a! -zaśmiał, a ja zaczęłam się śmiać, jego złe nastawienie do Starbucks'a było wręcz rozwalające
-Czemu tak nie lubisz tej kafejki? Przecież jest tam naprawdę dobra kawa! -powiedziałam, broniąc swojej ulubionej kafejki. Co jak co, ale naprawdę ją lubię.
-Istnieją lepsze. Starbucks wcale nie jest taki zachwycający.
-To nie -powiedziałam, wzruszając ramionami.
-Dobra, zobaczymy gdy dojedziemy -odparł, wreszcie odpalając samochód.
-Na wynos czy chcesz zostać tam, na miejscu? -zapytałam, na co chłopak spojrzał na mnie kącikiem brązowego oka.
-Co sądzisz o spacerze? -spytał, przegryzając dolną wargę, co wyglądało naprawdę seksownie.
-Jai, to normalnie brzmi jakbyś proponował mi randkę! -zaśmiałam się, na co chłopak uśmiechnął się, lecz nie odważył spojrzeć na mnie.
-To chyba dobrze, tak? -zapytał, a mnie zamurowało. Nie wiem kompletnie co mam mu odpowiedzieć. Dobra, jedna randka jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda?
-No raczej tak -stwierdziłam, obserwując dokładnie jego reakcję. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem, wciąż z pełnym skupieniem prowadząc swojego mercedesa. Resztę "podróży" spędziliśmy w ciszy.
_____________________________________________
Hejka misie! Witam Was tu pooo dłuuuuuuuuugiej nieobecności. osoby które czytają mojego ask'a czy twittera wiedzą, że nie miałam zbytnio możliwości napisania rozdziału, za co chciałam Was naprawdę przeprosić. Mam nadzieję, ze rozdział Was zadowolił i nie będziecie mi mieli za złe mojej nieobecności. Do napisania misie! :)
7 komentarzy -następny rozdział
sobota, 11 lipca 2015
Rozdział 9
Powoli, godnym krokiem ruszyłam do białego BMW X3, jeżeli chodzi o samochód to ma facet gust. Najpierw porsche, a teraz ten.. No, no. Otworzył mi drzwi, weszłam od razu zapinając czarny pas. Wnętrze samochodu było w dużej części z czarnej skóry. W ogóle nie zdziwiłam się widząc porządek, co jak co, ale wygląda na osobę która dba rzeczy materialne. Kilka sekund później Beau zajął miejsce kierowcy, a po chwili robił to co ja wcześniej -zapiął pas. Odpalił samochód i ruszył, jak na razie prowadzi dość spokojnie, ostrożnie. Co mnie zdziwiło i to ogromnie. Zwykle posiadacze BMW jeżdżą jak wariaci, zważywszy na to, że BMW to samochody sportowe. Istnieje również druga możliwość, jedzie tak ostrożnie, bo nie jedzie sam. Cóż, rozwiązań może być wiele, ale tylko on wie jak jest.
-W jakim klubie odbywa się ten wieczorek? -zapytałam nagle
-Kilka kilometrów za Los Angeles, znajduję się bardzo popularny klub "Angel", słyszałaś o nim? -mówiąc to, jego wzrok był skupiony na drodze, ani na chwilę nie spojrzał w moją stronę, co było wielkim plusem dla niego, to znaczy, że ma podzielność uwagi.
-Jeszcze pytasz? Pewnie, że słyszałam -odrzekłam,na co chłopak uśmiechnął się. Zastanawiam się, skąd on ma wejściówki do tego klubu.. Pewnie nie wiecie, ale ten niby normalny klub, wcale taki nie jest. Żeby się tam dostać, trzeba albo mieć znajomości, albo szczęście. Założę się, że w jego przypadku są to znajomości..
-Mam nadzieję, że odpowiada Ci "wieczór poetycki", bo wiesz, jeżeli będzie nudno, zawsze możemy jechać gdzie indziej, dla mnie to żaden problem.
-Zobaczymy, może nie będzie tak źle -uśmiechnęłam się, zapewniając go.
-Nie chcę, żeby nasze pierwsze spotkanie okazało się totalną porażką -zastanawiam się co w tym doborze słów, oznacza "spotkanie" Randkę? Spotkanie przyjacielskie? Spotkanie dla pracowników? Tymczasowo, to słowo jest jedną, wielką niewiadomą. Na razie nie chcę się plątać w jakieś randki, związki czy coś, to nie w moim stylu. To spotkanie towarzyskie, okay? Nic z tego nie będzie.
-Spokojnie, to tylko wieczór poetycki, będzie naprawdę spoko -wreszcie odparłam po dłuższej chwili. Chłopak wciąż był skupiony na prowadzeniu, spostrzegłam, że jego palce wystukiwały rytm jakieś piosenki. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że z głośników wydobywa się muzyka, niestety prawie nic nie było słychać, chyba, że ktoś by się wsłuchał, a aktualnie nie za bardzo mi się chciało. kolejny dowód na moją leniwość, heh. Ogólnie to ciekawi mnie, ile będzie trwał ten wieczorek, chyba niezbyt długo.
-Okay, jesteśmy -zaparkował samochód, wyłączył silnik i odpiął pas. Zrobiłam to samo. Chłopak wysiadł, okrążył samochód i otworzył mi drzwi, cóż w końcu dżentelmen. Godnie wyszłam z samochodu, stanęłam w miejscu i czekałam na Beau, któremu właśnie zadzwonił telefon, zanim odebrał wywrócił zielonymi oczami i przyłożył telefon do ucha. Ubrany w czarne spodnie, koszulkę na na ramkach w biało - błękitnym kolorze z jakimś napisem, a na głowie miał czapkę, tak zwanego snapbacka. Gdybym go nie znała, za cholerę nie powiedziałabym, że jest szanowanym, znanym biznesmenem. Ale może za pomocą ubioru, zapomina o pracy? Możliwe, jeżeli tak to ma całkiem spoko sposób. Przyglądałam mu się od dobrych paru chwil, ale nie zwróciłam uwagi kiedy odwrócił się w moją stronę i z uśmiechem na ustach oraz widocznym zaciekawieniem mi się przyglądał, jednak wciąż zawzięcie z kimś rozmawiał, pewnie praca. Po chwili jednak zakończył konwersację, włożył telefon do kieszeni i podszedł do mnie.
-Wybacz, nawet w niedzielę nie dają mi żyć -wyraził z pełną irytacją w głosie, kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, a on robił dziury w mojej skórze, co on w Jai'a się zamienia czy co?
-Wyłącz telefon, to zawsze działa -zapewniłam go, wzruszając ramionami, na co zaśmiał się i odparł.
-Och, widzę, że jesteś bardziej doświadczona niż ja -wyjął telefon i go wyłączył, zupełnie tak jak mu poleciłam.
-Czy bardziej doświadczona to nie sądzę, ale czy bardziej pomysłowa to zgodzę się w stu procentach.
-To jeszcze się okaże Panno Gilles -uprzedził mnie z uśmieszkiem zwycięscy na ustach.
-Zobaczymy Panie Brooks.
-Ok, chodźmy wreszcie bo jeszcze nas nie wpuszczą. Weszliśmy do klubu, w pomieszczeniu było sporo ludzi, ale nie aż tak sporo jak, np. w klubie Dark w Las Vegas. Czy tam byłam? Oj tak, to było niezapomniane lato, oj taak. W sumie to jak na taki zwykły wieczorek to i tak to dużo. Pamiętam jak byłam na wieczorku poetyckim, jakieś 4 lata temu, byłam u babci w Nowym Yorku. Było, maks. 10 osób, w tym ja i moja najlepsza koleżanka. Czy mam z nią kontakt? Nie. Urwał się po naszej ostatniej kłótni. Nawet nie warto wspominać. Mniejsza. Usiedliśmy na samych tyłach, jednak wszystko słyszeliśmy bardzo dokładnie, co było satysfakcjonujące. Beau poszedł zamówić coś do picia, a ja wyjęłam telefon z kieszonki w mojej czarnej torebki i zaczęłam pisać sms'a do Taylor.
Jesteśmy już w klubie, nie nic mi nie jest, nie martw się naprawdę xx
Wysłałam szybko i odłożyłam telefon do torby po czym natychmiastowo ją zamknęłam.
**Perspektywa Taylor**
Siedziałam bliźniakami u nich w na podwórku. Opalałam się, a oni rozmawiali na różne tematy. Znam ich bardzo długo. W przeciwieństwie do Ari, przyjaźnię się z obojgiem. Czy jestem z Luke'yem? Można tak powiedzieć, sami nie jesteśmy pewni na jakim lodzie stąpamy, wiemy jednak, że coś do sobie czujemy, ale co to jest to żadne z nas nie ma bladego pojęcia. Słyszałam ich rozmowy bardzo dokładnie, jednak nic nie widziałam, ponieważ miałam zamknięte oczy, a na twarzy czasopismo. Leżałam od dłuższego czasu na wygodnym leżaku, można nawet powiedzieć, że spałam, przynajmniej sprawiałam takie wrażenie. Po chwili usłyszałam wielkie chlup, natychmiast się podniosłam i zobaczyłam Luke'a w basenie, powoli do niego podeszłam i zaczęłam się śmiać.
-Pomogłabyś -wyparował z powagą na ustach, a ja jak gdyby nigdy nic wyciągnęłam rękę w jego stronę, natychmiast ją chwycił, a ja od razu tego pożałowałam. Wpadłam do wody, od razu się wynurzyłam i zauważyłam starszego Wood'a który już chciał wyjść z basenu. Chwyciłam jego rękę i z całej siły pociągnęłam w swoją stronę. Szczęśliwa jak małe dziecko, zatańczyłam taniec zwycięscy. Nagle poczułam, że 'ktoś' chwycił mnie za biodra, mówiąc ktoś mam na myśli nikogo innego jak Luke'a. Szybko odwróciłam się w jego stronę.
-Zwolnij trochę Wood -odparłam z lekkim uśmiechem na twarzy
-Potem sobie porozmawiamy inaczej -zapewnił mnie z szatańskim uśmieszkiem na ustach. Po chwili lekko przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie. Zaczął lekko się pochylać i wpił się w moje usta. Miałam już wielu chłopaków, ale naprawdę żaden nie był w stosunku do mnie tak delikatny i czuły jak on. Jednak często robiliśmy sobie żarty w tym przypadku skorzystałam z okazji, że chłopak ma szorty kąpielowe i zsunęłam mu je z bioder, szybko odsuwając się od Luke'a i wychodząc z basenu. Jai patrzył na brata i śmiał się z niego, a ja podbiegłam do leżaka obok młodszego bliźniaka, położyłam się i położyłam ręce na brzuchu.
-Brawo -powiedział Jai przybijając mi pionę.
-O nie, nie teraz sobie nagrabiłaś Taylor -odrzekł wychodząc z basenu.
-Pierwszy zacząłeś -wzruszyłam ramionami i chwyciłam swój telefon leżący na miękkich, kolorowych ręcznikach. Zauważyłam, że dostałam sms'a. Otworzyłam go i moim oczom ukazała się wiadomość od Ariany, o treści:
Jesteśmy już w klubie, nie nic mi nie jest, nie martw się naprawdę xx
Byłam troszkę zła na przyjaciółkę, bo zamiast spotykać się z normalnymi facetami, spotyka się z mężczyzną który pojawił się w jej życiu kilka dni temu, a już zdążył ją omotać. To chore. Jeszcze trochę, a dobierze jej się do majtek. Uważam, że idealną partią dla niej jest Jaidon. Dlaczego? Ponieważ ona potrzebuje faceta delikatnego, troszczącego się o nią. A nie kogoś kto się nie kocha, tylko ostro pieprzy. Dałam taki przykład, po wydaję mi się, że właśnie tego on pragnie. A Jai? Ewidentnie zależy mu na niej, a nie na pieprzeniu się z nią na blacie kuchennym.
-Gdzie tak właściwie jest Ariana? Zawsze spędzacie czas razem -zapytał Jai z widocznym zdziwieniem na twarzy. Luke spojrzał na mnie kątem oka.
-Wiesz co robi? Spędza czas z Beau Brook'sem, który chce tylko zamoczyć -odpowiedział za mnie, od razu strzeliłam mu w ramię.
-Jai, zrób coś bo naprawdę on Ci ją zabiera sprzed nosa -powiedziałam mu i patrzyłam na jego reakcję. Wzrok był skupiony w jednym miejscu.
-Co niby mam zrobić? Doskonale wiecie, że nie dogaduję się z nią w ogóle, poza pracą nie widujemy się, nasze kontakty są bardzo kiepskie -stwierdził patrząc na swojego brata, raz na mnie. Tak na zmianę, oczywiście nie pomijał podłogi.
-Idź do niej i odnów tę pojebaną znajomość, zacznijcie od początku -rozkazał Luke. Chłopak kiwnął głową.
-Skąd mam wiedzieć kiedy wróci do domu? Czy w ogóle wróci? -spytał, a ja szybko wystukałam kod od swojego telefonu i zaczęłam pisać wiadomość:
A kiedy tak w ogóle wrócisz? Jest prawie ósma wieczorem
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Dowiedziałam się, że o 21 będzie w domu. Zablokowałam telefon, po czym odpowiedziałam.
-Idź do niej dzisiaj, po 21 -chłopak spojrzał na mnie, i odpowiedział;
-Macie rację, pójdę do niej.
-Zuch chłopak! -krzyknął Luke i poklepał bliźniaka po plecach -to mam rozumieć, że o 21 mam wolny dom? -upewnił się, patrząc na brata kontem oka
-Pewnie, może nawet uprawiać seks na dywanie, nie będę wnikał -uniósł ręce lekko do góry,a mój chłopak walnął go w ramię.
-Zamknij się -wyparował przez zaciśnięte zęby Luke
-Pamiętam, jak się nie znosiliście, kto by pomyślał, że teraz jesteście razem i kochacie się niemalże codziennie i myślicie, że was nie słyszę -od razu się zaczerwieniłam. Pewnie zastanawiacie się, jaka jest moja i Luke'ya historia, otóż. Wszystko wydarzyło się kilka lat temu, na jednej imprezie. Przyszliśmy jako zwykła dwójka przyjaciół. Upiliśmy się definitywnie za bardzo.. skończyliśmy w łóżku, nadzy, wtuleni w siebie jak stare małżeństwo na jakiejś nocy poślubnej. Zaczęliśmy się kłócić, żałować tego co się stało. Znaczy, tylko ja żałowałam, Luke nie. Obwiniałam go za to, mówiłam, że specjalnie wyciągnął mnie na tę imprezę, żeby mnie upić i wyruchać. Tak właśnie, nasza przyjaźń się skończyła, a my omijaliśmy się szerokim łukiem. Aż do pewnego czasu, gdy poszliśmy na tę samą imprezę (urodziny Ariany) od tego dnia, nasza znajomość zaczęła się od nowa, zaczęliśmy się spotykać... tak, tym razem na randki. Nikt o tym nie wiedział, nikt się nie domyślał. Tak nam się wydawało, jednak domyślił się Jai, nie Ari tylko Jai. W sumie to może przez to, że kilka miesięcy od "nowej" znajomości, przyszliśmy do domu Luke'a. Tak jakoś wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku, tylko tym razem robiliśmy to na trzeźwo, beż żadnych używek czy kij wie czego. Nasz związek trwa od pół roku. Wszystko zawdzięczam Arianie i tego, że zaprosiła Luke'a na swoją imprezę, gdyby nie to nie byłabym taka szczęśliwa jak teraz. I właśnie dlatego, chcę żeby pogodziła się z Jaidonem, ona i on zasługują na szczęście.
-To było kiedyś -odparłam i wtuliłam się w rękę Luke'a, chłopak dał mi buziaka w czoło, a Jai wywrócił oczami.
**Perspektywa Ariany**
Beau zaparkował przed moim domem, punktualnie o 21. Czy mi się podobało? Było dość fajnie, połowę wieczorku przegadaliśmy. Spodziewałam się katastrofy, tymczasem było spoko. Odpięłam pas i odrzekłam.
-Dziękuję, za miły wieczór -spojrzałam w jego stronę, a nasze oczy się spotkały, uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek. Traktuję go jako dobrego kolegę, naprawdę miło mi się z nim rozmawia, ale nic więcej. Jest przystojnym kolegą, tyle.
-To ja dziękuję, że zmarnowałaś niedzielne popołudnie na siedzenie ze mną w klubie -odparł śmiejąc się
-Pa Beau -powiedziałam, wychodząc z samochodu i zamykając za sobą drzwi.
Od razu skierowałam się w stronę głównego wejścia do mojego domu, wyjęłam klucz spod wycieraczki i otworzyłam nim białe drzwi.Szybko pobiegłam na górę, przebrać się w wygodne szorty i czarną bokserkę. Od razu potem, podążyłam w stronę kuchni by wziąć szklankę wody gazowanej oraz miskę winogron, zostawioną przez mamę w lodówce. Mimo, że mam aż 21 lat, matka traktuję mnie jak małe dziecko. Troszczy się, ale jeżeli chodzi o pracę to robi wszystko,żebym pracowała w ich firmie. Już się przyzwyczaiłam. Gdy rodzice wrócą z swoich "wakacji" u przyjaciół, muszę z nimi porozmawiać, ponieważ mam zamiar wynająć swój apartament. Mam już swoje oszczędności, więc ze spokojem dam radę utrzymać apartament. Plus mój ojciec zawsze spełnia moje zachcianki gdy wykonuję jego polecenia bez zarzuceń, a ostatnio tylko to robiłam, więc.. Tylko problem jest taki, że boję się opinii mamy, zawsze była przeciwna żebym mieszkała sama, ale muszę się usamodzielnić, jestem na tyle dojrzała. Dowodem na to jest chociażby to, że pracuję i nie chodzą już na zakupy i na imprezy. Dobra, koniec tematu, muszę po prostu porozmawiać z nimi zupełnie szczerze. Wybiła 21:20, czas na serial. Właśnie zaczął lecieć mój ulubiony -The Vampire Diaries. Kocham postać Stefana. Według mnie Stelena to idealna para, nie ma idealniejszej, naprawdę. Niestety zniszczyłam sobie trochę opinię o Elenie, ponieważ w 4 sezonie będzie uprawiać seks z Devonem, świeżo po zerwaniu ze Stefciem! To jest okropne! Ale, całe szczęście mam dopiero 2 sezon, przez co mogę się nacieszyć Steleną przez jeszcze 2 sezony.. Lepsze to niż nic, no nie? Pewka! Wygodnie usiadłam na sofie, przykrywając się białym, puchatym kocykiem. Oparłam rękę o głowę i oglądałam z zaciekawieniem, jak Katherina (sobowtór Eleny) nabrał Devona, że jest Eleną. Ta scena właśnie przedstawia uczucie Devona do brunetki. Naprawdę on mnie irytuję, gdyby był w porządku, nie całował by dziewczyny brata (wiem, że to była Kate ale on myślał, że to Elena, a sam ją pocałował..) Gdybym miała takiego chłopaka, który dałby się pocałować mojej siostrze, zerwałabym z nim i siostrą kontakt. Moje rozmyślenia na temat serialu zniszczył dzwonek do drzwi, wkurzona wstałam z ciepłego miejsca i ruszyłam by otworzyć i zamordować człowieka który mi to zniszczył.
-Jai -odparłam zaskoczona
-Ariana.
-Nie spodziewałam się Ciebie dzisiaj -powiedziałam poprawiając włosy
-Chcę porozmawiać -odrzekł co mnie zszokowało jeszcze bardziej. Jai chce ze mną pogadać? Dziwne..
-Wejdź -rozkazałam i otworzyłam szerzej drzwi, wykonał moje polecenie, a ja zamknęłam za nim drzwi. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy, ja na kanapie, a Jaidon na fotelu naprzeciw mnie.
-Więc? O czym chcesz pogadać? -spytałam po chwili, wyrywając nas z ciszy.
-O nas -odparł krótko, a ja zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.
-O nas? -powtórzyłam jego słowa, a on przewrócił oczami
-O nas, o naszych kontaktach i złowrogim nastawieniu do siebie nawzajem -wytłumaczył mi, a ja pojęłam o co mu chodziło
-Kontynuuj.
-Więc, chcę żebyśmy zaczęli od nowa. Żeby nie było tych chamskich gier słownych z Twojej czy mojej strony. Zauważ, że pracujemy w tym samym miejscu, bardzo często musimy chodzić razem chociażby na spotkania biznesowe czy obiady z Twoimi rodzicami, chcę po prostu, żebyś przestała mnie traktować jak jakiegoś największego dupka, jakim nie jestem. Nie chcę mieć z Tobą takiego kontaktu, jaki mam teraz, bo to do niczego nie prowadzi -chciał kontynuować, ale ja mu przeszkodziłam
-A ja chcę, żebyś przestał mnie traktować jak pustą laskę, którą można pomiatać -powiedziałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony
-Nie traktuję Cię tak, nigdy nawet tak nie uważałem -zaprzeczył i wstał, kilka sekund później, również wstałam -Ale skoro tak uważasz, to zgadzam się. To zaczynamy od nowa? -zapytał powoli, jakby bał się mojej reakcji. Wyciągnął rękę w moją stronę, którą przyjęłam i położyłam swoją na jego. W odróżnieniu do jego, moja ręka była malutka, co trochę śmiesznie wyglądało.
-Jestem Jai -odparł uśmiechając się, spojrzałam na niego z dołu podczas gdy on przyglądał mi się z góry.
-Ariana -odpowiedziałam i uścisnęliśmy sobie dłonie, jakbyśmy naprawdę dopiero co się poznali.
-Miło mi Cię poznać Ariano -stwierdził Jai, tym razem uśmiechając się nonszalancko.
-Mnie Ciebie również Jai.
________________________
Heejka! :D Oto rozdział 9, przepraszam, że tak długo ale chciałam zobaczyć, czy by było te 7 kom, tak z czystej ciekawości. Ale nie było, a ja nie chciałam Was męczyć, więc napisałam i mam nadzieję, że Wam się podoba, bo według mnie jest naprawdę w porządku :D Piszcie swoją opinie, chętnie poczytam xx
Mam dla Was niespodziankę :D Otóż, założyłam twittera, chętnie popiszę z Wami, chociażby na pytania do bloga ;) Zachęcam, bo naprawdę lubię pisać z czytelnikami :D Kocham Was miśki, do napisania!
Twitter - https://twitter.com/wife_jais
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ! ;D
6 komentarzy - następny rozdział!
Subskrybuj:
Posty (Atom)